W niedzielę 22 sierpnia, w święto Najświętszej Maryi Królowej, rankiem, PAN Życia i Śmierci powołał do siebie naszego brata. Od dłuższego już czasu brat Benedykt niedomagał, wielu współbraci było już przygotowanych na śmierć i pogrzeb - jednak jego wielka żywotność i siła woli, potrafiła jeszcze przez wiele tygodni opierać się tej ostatniej chwili życia na tej ziemi.
Brat Tadeusz Benedykt Sztych urodził się 16 kwietnia 1923 roku w miejscowości Drążdżewo pow. Maków Mazowiecki. Syn Stanisława i Władysławy z domu Sitek. Wojnę i okupację przeżył w domu rodzinnym, co odnotował w swoim maleńkim modlitewniku, który od tego czasu przechowywał do końca swoich dni. Dla pogłębienia swojego życia religijnego 16 czerwca 1946 r. został przyjęty do Milicji Niepokalanej, założonej przez o. Maksymiliana M. Kolbego. Do Towarzystwa Chrystusowego wstąpił w Poznaniu 31 stycznia 1949 r. Proboszcz rodzinnej parafii Drążdżewo napisał w swoim świadectwie, iż: „parafianin mój Tadeusz Sztych, przez cały czas pobytu na terenie tutejszej parafii zachowywał się zawsze i pod każdym względem wzorowo. Jest to młodzieniec religijny, uczciwy i spokojny. Posiada na pewno powołanie do stanu zakonnego. Uważam, że Zgromadzenie - Towarzystwo Chrystusowe - będzie miało z niego pociechę". Ten właśnie dokument jest zachowany jako jeden z nielicznych w teczce osobowej zmarłego brata. On też chyba dobrze charakteryzuje całe jego życie. Znamienne jest, że po wstąpieniu do zgromadzenia przestał używać swojego imienia Tadeusz, a zawsze podpisywał się swoim drugim imieniem Benedykt i pod tym imieniem wszedł do historii Towarzystwa.
Po przeszło półrocznym aspirandacie, 28 września 1949 r. rozpoczął w Morasku kanoniczny nowicjat. Nowicjat ukończył 29 września 1950 r. pierwszą profesją zakonną, którą złożył na ręce przełożonego generalnego ks. Ignacego Posadzego. Profesję tę ponawiał przez następne dwa lata, a 29 września 1953 r. złożył również na ręce Przełożonego Generalnego profesję dozgonną. W wydanym z tej okazji obrazku napisał, cytując św. Pawła z I listu do Koryntian: „Wierny jest Bóg, który was powołał do Towarzystwa Syna Swego Jezusa Chrystusa".
Po krótkiej pracy w domu zakonnym w Morasku i w Puszczykowie został przeniesiony do Poznania, gdzie pracował w księgarni Towarzystwa, głównie jako introligator. Była to cicha i mrówcza praca, która nie rzucała się w oczy, gdyż zawsze wykonywana była na głębokim zapleczu. Zawsze jednak można było zauważać jego obecność w kaplicy, gdzie spędzał długie chwile w skupieniu, wypraszając potrzebne łaski tym, którzy „znosili ciężar dnia i spiekoty" na niwie emigracyjnej.
Ta cicha i spokojna praca dostrzegana była przez przełożonych i współbraci. 29 października 1986 r. został mianowany przez ówczesnego przełożonego generalnego ks. Edwarda Szymanka na trzy lata członkiem Rady Domowej w Domu Głównym w Poznaniu. W 1987 r. odbył wraz ze współbraćmi pielgrzymkę do Ziemi Świętej, która zrobiła na nim wielkie wrażenie i pomogła w jeszcze większym przylgnięciu do Chrystusa, którego wybrał i do którego należał.
Pod koniec lat 90-tych nasiliły się schorzenia i brat Benedykt coraz częściej musiał korzystać z posługi medycznej. Swoje cierpienia znosił w wielkiej cichości i oddaniu swojemu Mistrzowi. Zawsze żywo interesował się wszystkimi wydarzeniami w życiu Kościoła oraz w Ojczyźnie i w świecie. Takim też pozostał do samego końca. Zmarł tak jak żył, cicho i spokojnie – odchodząc po swoją przygotowaną nagrodę – w niedzielę 22 sierpnia 2004 r.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się we wtorek 24 sierpnia w Domu Głównym w Poznaniu. Mszy świętej pogrzebowej, z udziałem licznych współbraci, sióstr zakonnych, rodziny oraz przyjaciół, przewodniczył przełożony generalny ks. Tadeusz Winnicki, a homilię żałobną wygłosił ks. Edward Szymanek. Podkreślił w niej ciche i spokojne życie zmarłego brata Benedykta. Kondukt pogrzebowy na cmentarzu miłostowskim poprowadził również Przełożony Generalny. Nad otwartą jeszcze mogiłą podziękował wszystkim obecnym, którzy wzięli udział w tych żałobnych uroczystościach. Brat Benedykt spoczął w kwaterze chrystusowców na cmentarzu miłostowskim.
Ks. Bernard Kołodziej TChr