Wszystko dla Boga i Polonii...

+ śp. brat Piotr Szafranek



26 czerwca br. Piotr Szafranek obchodziłby 92. urodziny, był bowiem najstarszym z żyjących braci zakonnych, zaledwie tydzień przed tą rocznicą Pan życia i śmierci powołał go do siebie. On, który zawsze w sposób szczególny żegnał zmarłych współbraci, kolejną rocznicę swojego długiego życia obchodził już z tymi, którzy poprzedzili go na drodze do wieczności.
Brat Piotr Szafranek urodził się 26 czerwca 1918 r. w Kościanie, w województwie poznańskim. Był synem Juliana i Agaty, z domu Zakrzewska. Ochrzczony został w rodzinnej parafii w Kościanie. Kiedy miał 5 lat, umarła jego ukochana matka. Po jej śmierci ze szczególną czcią zwracał się do Matki Bożej. Ukończył miejscową szkołę podstawową i zaczął się uczyć zawodu stolarza. Wcześnie odkrył w sobie powołanie zakonne i 1 lipca 1938 r. wstąpił do Towarzystwa Chrystusowego w Potulicach w charakterze brata zakonnego. Po ukończeniu półrocznego aspirandatu 18 marca 1939 r. rozpoczął w Potulicach kanoniczny nowicjat. Niestety, groźba wybuchu wojny sprawiła, że przełożony ks. Ignacy Posadzy w dniu mobilizacji 30 sierpnia 1939 r. zebrał wszystkich kandydatów aspirantów na wspólne spotkanie. Przedstawił im zagrożenie wybuchem wojny i zarządził, aby wszyscy opuścili zgromadzenie i udali się do domów rodzinnych, w których mieli przeczekać zawieruchę wojenną. Po wybuchu wojny dom zakonny w Potulicach został ewakuowany, a według wskazań ks. Posadzego nowicjat miał być kontynuowany w Łucku na Wołyniu. Do tego miasta dotarł jedynie br. Piotr Szafranek, który chciał tam kontynuować formację zakonną. Po wkroczeniu wojsk sowieckich 17 września 1939 r. br. Piotr powrócił do domu rodzinnego w Kościanie. Tutaj musiał się zgłosić do miejscowego urzędu zatrudnienia-Arbeitsamtu - celem niezwłocznego podjęcia racy. Wkrótce po zarejestrowaniu został wywieziony na roboty do Rzeszy Niemieckiej.
Na robotach w Rzeszy został skierowany do pracy na kolei w Soest w Westfalii. Był to ważny węzeł kolejowy, wielokroć bombardowany przez naloty alianckie. Brat Piotr, pracując tam, utrzymywał kontakt listowny z przełożonymi przebywającymi w Krakowie, a mimo że zarabiał pieniądze, to jednak żył bardzo oszczędnie. Zaoszczędzone pieniądze br. Piotr przesyłał ks. Posadzemu na utrzymanie i kształcenie kleryków. Praca była bardzo ciężka, wykonywana pod zarządem wojskowym z racji ważności węzła kolejowego. Po pracy, w baraku, w którym mieszkali, br. Piotr zachęcał współtowarzyszy swoim przykładem do odmawiania modlitw oraz różańca. Podczas spotkań koleżeńskich wręczał różańce i medaliki przesłane przez współbraci z Krakowa oraz otrzymane od miejscowych franciszkanów i sióstr szarytek, u których pełnił obowiązki zakrystiana. Ze szpitala, prowadzonego przez siostry, miał możliwość zabierania resztek chleba i innej żywności, którą przynosił do baraków i dzielił się z chorymi i potrzebującymi. Przez kolegów uważany był za księdza, gdyż prowadził modlitwy wspólne oraz czytał im przemyconą książkę „Jezus Król Miłości". W uroczystość Chrystusa Króla, które jest również świętem Towarzystwa Chrystusowego, w 1942 r. zorganizował intronizację Serca Jezusa, poprzedzoną trzydniowym przygotowaniem, które sam prowadził. Dekoracje, które wtedy zrobił, ujawniły jego wielki talent dekoratorski, którego realizacja stała się później głównym zadaniem br. Piotra. Kiedy po którymś nalocie alianckim zginęło od bomb ponad 70 Polaków, Brat zorganizował wraz z kolegami wspólny pogrzeb, który odprawił niemiecki ksiądz. Na każdej trumnie był krzyż i kwiaty. Zorganizowanie pogrzebu wywołało podziw nawet władz niemieckich. Pod koniec wojny naloty na węzeł kolejowy wzmogły się, codziennie ginęli ludzie. Wybuchła także epidemia tyfusu. W tych warunkach wielu załamywało się i były przypadki samobójstw. W tych warunkach pociecha religijna, którą niósł br. Piotr, miała szczególną wagę i ukazywała dalszy sens życia. Brat Piotr, oprócz pracy, pielęgnował chorych i umierających, niósł im pomoc religijną. Wtedy też udzielił chrztu umierającemu Holendrowi, który chciał umrzeć w wierze katolickiej. Wszyscy Polacy z obozu pracy zostali ewakuowani w Wielki Piątek 1945 r. i po rozbiciu kolumny poszli na spotkanie z wojskami alianckimi.
Po uwolnieniu z obozu pracy br. Piotr podjął pracę pielęgniarza w szpitalu prowadzonym przez siostry franciszkanki w Bad Sassendorf. Oprócz posługi chorym odmawiał z nimi modlitwy i pocieszał ich. W miejscowym obozie dla Polaków prowadził konferencje i pogadanki religijne. Swoją postawą zyskał uznanie personelu lekarskiego oraz chorych i umierających. To sprawiło, że umierający na gruźlicę Walter Bierholtz, były kapo obozu w Sachsenhausen, ateista, poprosił br. Piotra o przygotowanie na śmierć oraz o chrzest. Miejscowi księża zaproponowali br. Piotrowi ukończenie seminarium duchownego w Paderborn i przyjęcie święceń kapłańskich. Brat nie skorzystał z propozycji i wrócił do kraju.
Po powrocie br. Piotr Szafranek, a właściwie były aspirant Towarzystwa Chrystusowego, zgłosił się ponownie do Zgromadzenia i 4 grudnia 1945 r. rozpoczął kanoniczny nowicjat w Poznaniu. Po jego ukończeniu, 8 grudnia 1946 r.; w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, złożył pierwszą profesję zakonną. Profesję dozgonną złożył 27 lutego 1952 r. w Puszczykowie.
W czasie trwania nowicjatu br. Piotra, 19 lutego 1946 r. przypadł srebrny jubileusz kapłaństwa ks. Ignacego Posadzego, przełożonego generalnego Zgromadzenia. W uroczystości wzięło udział wielu dostojników kościelnych, poczynając od abpa poznańskiego Walentego Dymka. Kardynał założyciel August Hlond przysłał specjalny list, który został odczytany, a cała uroczystość odbyła się w scenerii dekoracji wykonanej przez br. Piotra, podziwianej przez wszystkich obecnych. Tak nastąpiła wielka eksplozja talentu dekoratorskiego br. Piotra.
Po profesji dozgonnej pełnił misję Zgromadzenia na placówkach w Gryficach, Ziębicach i Poznaniu. Jednak to Puszczykowo stało się stałym miejscem pobytu br. Piotra, który był stale zapraszany do wykonywania dekoracji oraz na liczne konsultacje dotyczące sztuki sakralnej i dekoracyjnej.
Dekoracje wykonywał na najważniejsze ogólnopolskie uroczystości kościelne, koronacyjne w sanktuariach maryjnych, podczas peregrynacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, wizytacji biskupich i pielgrzymek do kraju Ojca Świętego Jana Pawła II. W kościołach budował zwłaszcza groby Pańskie i żłóbki na Boże Narodzenie, przygotowywał dekoracje na uroczystości zakonne, zwłaszcza w Domu Głównym w Poznaniu i w parafiach zakonnych. Wybudował wiele nawet kilkunastometrowych ołtarzy i wykonał tysiące dekoracji w miastach i wsiach, w kościołach i poza ich murami, m.in. w Częstochowie, Gietrzwałdzie, Hodyszewie, Gnieźnie, Limanowej, Poznaniu, Szczecinie, Wrocławiu. Dekoracje i wystrój ołtarzy wykonywał również za granicą, szczególnie w prowincji niemieckiej.
Życzenia, które wysyłał do współbraci, zawsze były odręcznie namalowane i napisane, a przede wszystkim niepowtarzalne.
Mimo upływu lat br. Piotr stale był czynny zawodowo, pełen energii angażował się we wszystkie uroczystości Zgromadzenia w domach zakonnych i w parafiach prowadzonych przez chrystusowców. Był nadal zapraszany na uroczystości do innych parafii oraz przez duchownych. Wiele zaproszeń otrzymywał od licznych rodzin, które poznał w czasie swojej twórczej działalności.
Brat Piotr udzielił długiego wywiadu Teresie Nowak, która w numerze 17. „Przewodnika Katolickiego" z 1997 r. przedstawiła jego życie w artykule zatytułowanym: „Liczący osiemdziesiąt lat brat Piotr Szafranek z Towarzystwa Chrystusowego jest samorodnym artystą, EWANGELIZUJE POLAKÓW SWOJĄ TWÓRCZOŚCIĄ". Autorka zacytowała w nim słowa Brata, który powiedział: „Miłosierdzie
Boże tam się zaczyna, gdzie u ludzi się kończy... w swoim życiu spotkałem się z bardzo wielu prostymi ludźmi. Dobro nie manifestuje się, nie jest krzykliwe... tylko zło z pychą usiłuje się wszędzie wcisnąć niczym telewizyjne, prasowe czy uliczne reklamy". Dodała, że br. Piotr modlił się szczególnie za młodzież. Zacytowała również słowa wypisane w jego pokoju: „Ciesz się, Piotrze, że życie upływa tak szybko i wnet pobiegnę do Boga. Gdy wszystko, co doczesne, niestałe, tak przemijające, skończy się i wypełni, zatopię się w wieczności miłosiernej i wiecznej miłości Boga".
Brat Piotr Szafranek dożył sędziwego wieku, do samego końca interesował się wszystkim, co działo się w jego ukochanym Zgromadzeniu Zakonnym. Zmarł w Puszczykowie 19 czerwca 2010 r. w 92. roku życia i 72. roku życia zakonnego, włączając do niego czas wojenny.
Uroczystości pogrzebowe br. Piotra Szafranka, z udziałem jego rodziny, wielu księży, braci zakonnych, kleryków, nowicjuszy, sióstr misjonarek Chrystusa Króla oraz licznych przyjaciół z całej Polski, rozpoczęły się w środę 23 czerwca o godz. 13.30 w kościele parafialnym pw. Matki Boskiej Wniebowziętej w Puszczykowie. Przed Mszą Świętą odmówiono różaniec w intencji zmarłego Brata, a następnie Mszy Świętej koncelebrowanej przez ponad 50 księży przewodniczył przełożony generalny Towarzystwa Chrystusowego ks. Tomasz Sielicki. Homilię żałobną wygłosił ks. Michał Kamiński. Podkreślił w niej umiłowanie Zgromadzenia, powołania zakonnego, a zwłaszcza działalność artystyczną i dekoratorską br. Piotra, która była ukazywaniem piękna Pana Boga i Jego miłości do nas. Powiedział, że br. Piotr był artystą dekoratorem, który pracował na ulotnym materiale: płycie pilśniowej, kartonie, papierze i farbach wodnych. Tworzył swoje dzieła sztuki ze świadomością ich nietrwałości, ale i z wiarą w prawdę słów św. Pawła: „...jeżeli zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie" (2 Kor 5,1).
Po Mszy Świętej trumnę z ciałem br. Piotra przewieziono na miejscowy cmentarz, gdzie przełożony generalny ks. Tomasz Sielicki poprowadził kondukt żałobny oraz odprawił ostatnie nabożeństwo pożegnalne. Na koniec podziękował wszystkim obecnym za przybycie i modlitwy w intencji zmarłego br. Piotra.
Brat Piotr Szafranek SChr spoczął w kwaterze księży i braci chrystusowców na cmentarzu parafialnym w Puszczykowie.

ks. Bernard Kołodziej SChr