Ks. Lesław (Leszek) Fara jest jednym z nielicznych współbraci, o którym mamy niewiele wiadomości. W jego teczce osobowej w archiwum zgromadzenia w Poznaniu, znajdują się jedynie cztery kartki: karta osobowa z nielicznymi i bardzo lakonicznymi informacjami, jeden list ks. Leszka (z niepewną datą) skierowany do przełożonego (superiora) informujący, że odwiedził dom rodzinny w Dynowie, dom zakonny w Morasku i Puszczykowie oraz Kiekrz, gdzie jednak nie spotkał swoich bliskich i znajomych. Ponadto w liście opisał wrażenia z pobytu w Polsce, przedstawił swoją pracę duszpasterską i polonijną w Bruay-en-Artois i zapewnił, że jeszcze do kraju przyjedzie. W liście zawarł także szczególną radość ze spotkania się z ks. Zbigniewem Delimatem (byłym duszpasterzem we Francji) w Puszczykowie, gdzie mógł jeszcze raz podziękować za lata wsparcia i pomocy, które ks. Delimat mu okazał w czasie jego formacji i posługi kapłańskiej. W końcu w aktach znajdziemy kopię listu ówczesnego wikariusza generalnego ks. Bernarda Kołodzieja z 15 czerwca 1993 r. zapraszającego ks. Leszka do Poznania na lipcową probację zakonną, z którego jednak, ze względu na obowiązki duszpasterskie, ks. Leszek nie mógł skorzystać. Dodajmy, że w kraju, zarówno w seminarium duchownym, jak i w placówkach duszpasterskich nie był znany, gdyż całe swoje życie zakonne i kapłańskie w Towarzystwie Chrystusowym spędził we Francji: i czas formacji, i polonijnej pracy duszpasterskiej. Dla nielicznych, którzy go spotkali, znany był pod imieniem Leszek, choć jego imiona to Lesław Zygmunt (takie figurowały w spisie kapłanów posługujących w diecezji Arras i na świadectwie chrztu), w dokumentach francuskich zaś widniały imiona Louis Simon. Dzięki przełożonemu prowincji francuskiej ks. Janowi Ciągle, który przesłał akta ks. Leszka z archiwum prowincji, można uzupełnić jego biogram.
Ks. Lesław Zygmunt Fara urodził się 20 stycznia 1938 r. w Dynowie, na ziemi przemyskiej. Był synem Jakuba i Franciszki, z domu Trybalska. Został ochrzczony 22 stycznia 1938 r. w swojej rodzinnej parafii w Dynowie. Kiedy miał niecałe dwa lata, jego rodzice wyjechali do pracy we Francji, a małego Leszka pozostawili pod opieką i na wychowanie jego ciotce (siostrze ojca): planowali bowiem, by z dorobkiem po dwóch – pięciu latach powrócić do kraju. Wybuch II wojny światowej zniweczył wszystkie plany i rodzice nie mogli wrócić do Polski. Wojenne i powojenne zawirowania mocno pokomplikowały życie młodego Leszka. Mając siedem lat rozpoczął naukę w Szkole Podstawowej w Dynowie, do której miał ponad dwa kilometry. Musiał ją jednak przerwać po piątej klasie. Ciotka, która go wychowywała, sama miała pięcioro dzieci, i w 1948 r. napisała do jego mamy do Francji, że nie może już dłużej wychowywać Leszka. Wtedy na wychowanie wzięła go druga ciotka, która miała już sześcioro swoich dzieci. Aby nie być ciężarem dla rodziny, po piątej klasie szkoły podstawowej przerwał naukę i podjął pracę na roli u swoich krewnych. Rodzice starali się ściągnąć syna do Francji, lecz jego rodziny w kraju nie było stać na opłacenie spraw paszportowo-wizowych i kosztów podróży.
Kiedy ukończył 18 lat dalsze wychowanie i wszystkie sprawy wziął w swoje ręce: pozostawił ciotki oraz rodzinne strony i wyjechał do Chorzowa na Górny Śląsk, gdzie zatrudnił się w kopalni węgla kamiennego, aby zarobić na własne utrzymanie. Rozpoczął też starania o paszport, by móc wyjechać do rodziców do Francji. Z rozmów z księdzem Leszkiem pamiętam, że nim zaczął pracować w kopalni, próbował podjąć pracę w innych zakładach przemysłowych na Śląsku. Dzięki zarobionym pieniądzom mając przeszło 22 lata, mógł wreszcie dopiąć wszystkie sprawy paszportowo-wizowe i wyjechać do Francji. W 1960 r. przyjechał do w Champenoux, w okręgu Nancy, w departamencie Meurthe i Mozela, gdzie mieszkali jego rodzice. Po zameldowaniu się u nich podjął pracę w fabryce, a od wojskowych władz francuskich otrzymał książeczkę wojskową niemalże z wezwaniem do odbycia służby wojskowej, lecz po nieco ponad roku został z niej definitywnie zwolniony.
Po krótkim pobycie u rodziców zaczął poszukiwania seminarium, w którym mógłby zrealizować swoje powołanie życiowe. Od polskiego duszpasterza w Nancy ks. Feliksa Sołtysiaka otrzymał wiadomość o możliwości realizacji spóźnionych powołań oraz adres przełożonego zakonnego Towarzystwa Chrystusowego we Francji ks. Wiktora Mrozowskiego. Napisał do niego szczery list, w którym przedstawił się i swoją trudną sytuację życiową, że ukończył tylko pięć klas szkolnych, że wychował się bez ojca i matki, których poznał po 22 latach życia, oraz prosił o umożliwienie dalszej edukacji i przyjęcie do nowicjatu. Załączył też pozytywne testimonium otrzymane od ks. Sołtysiaka z 14 października 1960 r. Ks. Sołtysiak, niezależnie od wystawionej opinii, wysłał prywatny list do ks. Mrozowskiego. Napisał w nim m.in. „w związku ze zgłoszeniem się Lesława Fary do seminarium, jako spóźnionego w powołaniu, chciałbym prywatnie od siebie wypowiedzieć swoje zdanie, abyście mieli do niego zaufanie. Rodzina jest pobożna i praktykująca […] w Polsce nie mógł marzyć, aby pójść za głosem powołania. Nie zna francuskiego, trzeba mieć dla niego dużo cierpliwości, ale za to będzie on bardzo oddany, przywiązany, chętny i posłuszny”.
Po otrzymaniu od ks. Wiktora Mrozowskiego pozytywnej odpowiedzi, Leszek wyjechał na północ Francji, po drodze zatrzymał się w Paryżu, gdzie poznał ks. Romana Podhorodeckiego, a stamtąd ruszył dalej do Hesdigneul-lès-Béthune i do Roubaix, do przełożonego – ks. W. Mrozowskiego. Po krótkim zapoznaniu się z władzami zakonnymi i magistrem nowicjatu był zmuszony wrócić do rodziców, by pomóc im w krytycznej sytuacji życiowej. Po kilku miesiącach otrzymał zwolnienie ze służby wojskowej, a sprawy rodzinne zostały uregulowane. Wtedy powtórnie poprosił przełożonego o umożliwienie mu ukończenia szkoły, „abym mógł powtórnie rozpocząć nowicjat i za pomocą łask Bożych przetrwać go już do końca”. Na to pismo otrzymał 26 września 1961 r. odpowiedź Rady Towarzystwa Chrystusowego Zagranicą, że „po dokładnym, wspólnym zastanowieniu się nad zdrowiem, charakterem i zdolnościami został dopuszczony do rozpoczęcia kanonicznego nowicjatu”. Ten list podpisali: ks. Marian Gutowski i ks. Stanisław Malec.
Po przyjęciu do zgromadzenia 28 września 1961 r. w Hesdigneul-lès-Béthune rozpoczął aspirandat. Podczas nabożeństwa odczytał oświadczenie: „Po dokładnym zastanowieniu, w przekonaniu, że Zbawiciel powołuje mnie pod Swój sztandar na służbę Swego Królestwa w szeregach Towarzystwa Chrystusowego dla Wychodźców, proszę Przewielebnego Przełożonego Regionalnego o przyjęcie mnie do nowicjatu. Oświadczam, że przystępuję zupełnie dobrowolnie i z niezłomnym postanowieniem wytrwania na drodze powołania do Towarzystwa. Nie uświadamiam sobie żadnej przeszkody, dla której przyjęcie mnie do nowicjatu mogłoby być nieważne lub niedozwolone… Chcę dokładać wszelkich starań, aby się zaprawić do systematycznego życia wewnętrznego, ćwiczyć w cnotach zakonnych, poznać na podstawie Ustaw i wykładów życie, obowiązki i ducha Towarzystwa… dla zbawienia dusz polskich na wychodźstwie”. Rok później, 28 września 1962 r., rozpoczął kanoniczny nowicjat w Hesdigneul, a wcześniej jeszcze raz podpisał oświadczenie i poprosił o zgodę na jego rozpoczęcie. Po rocznym nowicjacie 29 września 1963 r. w Hesdigneul złożył pierwszą profesję zakonną. W podaniu do Przełożonego Generalnego Towarzystwa Chrystusowego w Poznaniu ks. Ignacego Posadzego napisał m.in.: „W czasie nowicjatu jeszcze bardziej przekonałem się o swoim powołaniu do stanu zakonnego i kapłańskiego i pragnę oddać się na zawsze na służbę Bożą w drogim mi Towarzystwie, o ile to ode mnie będzie zależało”. Odtąd do 1966 r., a nawet do 1970 r., będzie ponawiać profesję zakonną na jeden rok. Już w 1966 r. miał zostać dopuszczony do złożenia dozgonnej profesji zakonnej, jednak po zasięgnięciu opinii, decyzją wikariusza generalnego dla zagranicy ks. Franciszka Okroya została ona odłożona na kolejny rok i złożył czwartą roczną profesję. Profesję czasową ponawiał później jeszcze trzykrotnie i dopiero 29 września 1970 r. złożył profesję dozgonną.
Po ukończeniu nowicjatu, od 1963 r., z całym mozołem uzupełniał i kontynuował edukację w Instytucie Don Bosco w Maretz, w departamencie Nord. Od władz Instytutu przełożeni co trymestr otrzymywali informacje o postępach Leszka w nauce. Naukę w zakresie szkoły średniej pobierał tam do 1966 r. Dalszą naukę – filozofii – kontynuował w seminarium salezjańskim Maison d’Etudes Saint-Jean-Bosco, Scolasticat de Philosophie w Andrésy pod Paryżem. Po dwóch latach studiów filozoficznych, od 1968 r., studiował teologię w Séminaire des Missions des Pères du Saint-Esprit (w seminarium duchaczy) w Chevilly-Larue, także w aglomeracji paryskiej.
Na końcu pierwszego roku teologii, 27 czerwca 1969 r., został włączony do stanu duchownego przez obrzęd tonsury. Na drugim roku teologii, 13 grudnia 1969 r., przyjął cztery niższe święcenia (obecnie posługi): ostiariat, lektorat, egzorcystat i akolitat. 24 września 1970 r. przełożony generalny ks. Wojciech Kania przesłał do biskupa Arras Gerarda Huyhe litterae dimissoriae, na udzielenie klerykowi Leszkowi wyższych święceń kapłańskich: subdiakonatu i diakonatu, które otrzymał 11 i 12 grudnia 1970 r. Po ukończeniu przez niego studiów teologicznych, 16 sierpnia 1971 r. przełożony generalny ks. W. Kania przesłał do biskupa ordynariusza w Arras litterae dimissoriae do święceń prezbiteratu. Równocześnie przełożony prowincji we Francji ks. Wacław Bytniewski 5 września poprosił ordynariusza miejsca o zgodę dla bpa Szczepana Wesołego z Rzymu, by ten udzielił święceń kapłańskich dk. Leszkowi.
Ks. Leszek Fara święcenia kapłańskie przyjął w kościele pw. św. Ludwika w Rouvroy 19 grudnia 1971 r. z rąk bpa Szczepana Wesołego z Rzymu. Przy tym kościele chrystusowcy prowadzili duszpasterstwo polonijne, które wtedy wypełniał ks. Ludwik Słomiany, i to on zorganizował całą uroczystość święceń kapłańskich. Ich opis zachował się w dziennikarskiej notatce zamieszczonej w polonijnym periodyku „Narodowiec” wychodzącemu w Lens: „Mszę świętą celebrował ks. bp Szczepan Wesoły, a koncelebransami byli: ks. prałat Zbigniew Bernacki, rektor PMK w Paryżu, ks. prowincjał Wacław Bytniewski, a po wyświęceniu neoprezbiter ks. Leszek Fara. Wśród gości zaproszonych z Poznania byli m.in. ks. Edward Szymanek, wikariusz generalny, ks. Czesław Kamiński, wszyscy chrystusowcy pracujący we Francji, księża diecezjalni, liczni klerycy, siostry zakonne oraz wierni. Kazanie wygłosił ks. bp Szczepan Wesoły. Śpiewy religijne wykonał chór KSMP z Méricourt oraz miejscowy chór… Na zakończenie prowincjał ks. Wacław Bytniewski podziękował całemu duchowieństwu, a miejscowy proboszcz ks. Ludwik Słomiany i ks. Leszek Fara podziękowali wszystkim zebranym, a szczególnie organizacjom polskim, pocztom sztandarowym, dzieciom z Krucjaty i Katechizmu, młodzieży KSMP z Rouvroy i Méricourt…” Ks. Leszek na obrazku prymicyjnym wypisał słowa: „Któż tedy odłączy nas od miłości Chrystusowej” (Rz 8,35), dodając: „Błogosław Jezu wszystkiemu ludowi twemu”.
Po święceniach kapłańskich rozpoczął starania w Konsulacie Generalnym PRL w Lille o zmianę obywatelstwa polskiego na obywatelstwo francuskie, co ułatwiałoby mu pracę oraz załatwianie wielu spraw w urzędach francuskich dla polskich emigrantów oraz pracowników. 6 czerwca 1975 r. otrzymał zgodę Konsula Generalnego PRL w Lille Edmunda Szota na zmianę obywatelstwa polskiego na obywatelstwo francuskie.
Po prymicjach w parafiach polskich, zastępstwach duszpasterskich i spotkaniach rodzinnych ks. Leszek 7 lutego 1972 r., w porozumieniu z przełożonym prowincjalnym ks. Wacławem Bytniewskim, został mianowany przez rektora PMK we Francji ks. Zbigniewa Bernackiego duszpasterzem pomocniczym w górniczej parafii w Bruay-en-Artois. Pracował tam do września 1978 r., kiedy został mianowany duszpasterzem cum cura animarum w Aulnay sous Bois, Le Blanc Mesnil, Freinville, Sevran i przynależnych placówkach. W tych placówkach pracował do sierpnia 1988 r. Na ostatni rok posługiwania otrzymał duszpasterza współpracownika – ks. Ryszarda Fydę. Ks. Leszek Fara poprosił prowincjała ks. Jana Guzikowskiego o przeniesienie na mniejszą placówkę i z dniem 27 listopada 1989 r. został przeniesiony z Aulnay sous Bois na równorzędne stanowisko w parafii polskiej w Méricourt z zamieszkaniem w Rouvroy, gdzie znajdowała się siedziba dwóch wspólnot polonijnych – z Méricourt, które objął ks. Leszek, oraz z Rouvroy, gdzie proboszczem był ks. Zygmunt Buczkowski. Obydwaj chrystusowcy pomagali sobie wzajemnie w pracy duszpasterskiej. Po śmierci ks. Z. Buczkowskiego ks. Leszek został 23 października 1995 r. mianowany przełożonym domu zakonnego w Rouvroy. We wspólnotach Rouvroy i Méricourt obchodził srebrny jubileusz kapłański. Na obrazku jubileuszowym wypisał słowa: „Dziękuję Bogu i Matce Jezusa – Matce naszej za powołanie kapłańskie oraz za 25-letnią posługę” oraz: „Wielbij duszo moja Pana, bo wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny”.
Z dniem 1 września 1998 r. przez przełożonego prowincjalnego ks. Ryszarda Oblizajka z Méricourt został przeniesiony na stanowisko proboszcza w polskiej parafii w Wingles. Po czterech latach następny przełożony prowincjalny ks. Zygmunt Stefański powierzył ks. Leszkowi duszpasterstwo w Polskiej Misji Katolickiej w Sallaumines (które podejmował w latach 2003-2012). Były to ostatnie placówki duszpasterskie ks. Leszka. Niemalże do końca swojego życia posługiwał w Wingles i dojeżdżał do Vendin le Vieil (Fosse 8). We wszystkich parafiach i wspólnotach polonijnych, w których pracował, dał się poznać jako człowiek wrażliwy na biedę drugiego człowieka. Sam miał przecież trudne dzieciństwo i drogę do kapłaństwa, dlatego też był bardzo wrażliwy na potrzeby innych ludzi, a zwłaszcza powierzonych jego opiece. W ostatnich latach życia dźwigał krzyż choroby i cierpienia.
Ks. Leszek Fara SChr zmarł w czwartek 15 września 2016 r. w szpitalu w Lens. Przeżył 78 lat, w tym prawie 55 lat życia zakonnego i prawie 45 lat życia kapłańskiego.
Jeszcze przed uroczystościami pogrzebowymi w sobotę 17 września zmarłego współbrata pożegnali przełożeni prowincji Towarzystwa Chrystusowego, z przełożonym generalnym ks. Ryszardem Głowackim, którzy przyjechali na uroczystości 80-lecia pracy chrystusowców we Francji. Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się 20 września 2016 r. w kościele pw. św. Ludwika w Rouvroy – w świątyni, w której ks. Leszek przed prawie 45 laty przyjął święcenia kapłańskie. Zgromadziły one chrystusowców z wszystkich zakątków Francji, krajów ościennych oraz z Polski, księży, duszpasterzy polonijnych diecezjalnych i zakonnych z wicerektorem PMK we Francji ks. prał. Krystianem Gawronem i dziekanem północnego dekanatu ks. Danielem Żylińskim obecna była najbliższa rodzina zmarłego kapłana – bratankowie – oraz wierni rodacy i przyjaciele z parafii, w których posługiwał ks. Leszek, a także ci, którzy pomagali mu w ostatniej drodze życia. Koncelebrowanej Mszy Świętej pogrzebowej przewodniczył przełożony prowincjalny ks. Jan Ciągło. Okolicznościową homilię wygłosił ks. Józef Wąchała, który przypomniał niełatwe czasem koleje życia śp. ks. Leszka. Miały one duży wpływ na jego życie, bo zapamiętujemy zmarłego jako człowieka o bardzo dobrym, otwartym i wrażliwym sercu, w intencji którego obiecujemy modlitwę. Trzeba modlić się za tych, którzy nas poprzedzili w drodze do domu Ojca, zachęcał kaznodzieja, bo oni, a z nimi nasz zmarły Współbrat, modlą się za nas, prosząc Boga o umocnienie naszej wiary w zmartwychwstanie i życie wieczne, bo życie, raz rozpoczęte nigdy się nie kończy. Pod koniec liturgii odczytano list pożegnalny, który przysłał miejscowy ordynariusz z Arras bp Jean-Paul Jaeger, list pożegnalny bpa Wiesława Lechowicza, delegata KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji, który napisał: „Dziękuję Dobremu Pasterzowi za wszelkie dobro, jakie czynił dzięki kapłańskiej posłudze śp. ks. Lesława (Leszka). Śmierć w Roku Miłosierdzia daje nam prawo, by ją rozumieć w kategorii znaku. Odczytujemy ten znak w perspektywie wieczności” oraz list pożegnalny przełożonego generalnego ks. Ryszarda Głowackiego. Przemówili jeszcze: wicerektor PMK we Francji ks. K. Gawron i bratanek zmarłego ks. Leszka Lionel. Po obrzędach ostatniego pożegnania wszystkim obecnym podziękował prowincjał ks. J. Ciągło. Następnie ciało zmarłego kapłana zostało przewiezione na cmentarz Hesdigneul-lès-Béthune. Tam nastąpiło złożenie jego ciała do zakonnego grobowca. Śp. ks. Leszek spoczął obok dziewięciu Współbraci i wraz z nimi oczekuje na zmartwychwstanie
DOBRY JEZU A NASZ PANIE DAJ MU WIECZNE SPOCZYWANIE!
ks. Bernard Kołodziej SChr
* * *
Do biogramu dołączamy słowo podziękowania i pożegnania, które powstało z potrzeby serca. Jego autorem jest ówczesny duszpasterz polonijny z Rouvroy i Méricourt, który towarzyszył, można powiedzieć, odchodzeniu ks. Leszka do wieczności…
„Leszku, drogi Współbracie!
Wielkieś uczynił nam pustki w domu naszym, tym odejściem swoim…, można by parafrazować poetę…, ale to Bóg, do którego należymy i w życiu, i w śmierci (por. Rz 14,7-9), najlepiej wie, kiedy jesteśmy gotowi na spotkanie z Nim i na przekroczenie bramy wieczności. Próbuję oczyma wiary spojrzeć na Twoje odejście… i znajduję jej umocnienie w postaciach, wydarzeniach i słowie, które w tych dniach ofiaruje liturgia Kościoła.
Najpierw ostatnie spotkanie w szpitalu w Lens: w Godzinie Miłosierdzia we wspomnienie św. Jana Chryzostoma wspólna modlitwa czterech Współbraci, zgromadzonych przy Twoim łóżku, ks. prowincjała Jana, ks. Ryszarda, ks. Piotra i mnie, sakrament namaszczenia chorych i odpust zupełny na godzinę śmierci. Na myśl przychodzi homilia Patrona dnia, która komentuje jedno zdanie z listu do Filipian: «Dla mnie żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk» (Flp 1,21), po lekturze której inne słowa św. Pawła cisną się na usta: «Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam» (Rz 8,31b). Potem przesłanie święta Podwyższenia Krzyża Świętego, że w Krzyżu Chrystusa jest nasze zbawienie i życie, że «Tak […] Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne» (J 3,16). W końcu wiadomość o Twojej śmierci u wrót mariackiej bazyliki w Dadizele, w dzień wspomnienia Matki Bożej Bolesnej… Stanąłeś u stóp Krzyża Pana z krzyżem swojego cierpienia, by jeszcze raz usłyszeć, że Maryja, Matka Jezusa, jest i Twoją Matką, która otaczała Ciebie swoją opieką w ziemskim życiu, a teraz, tak ufam, przedstawia Ciebie, swojemu Synowi (por. J 19,25-27). I kolejne dni, dni wspomnień męczenników – świadków wiary: Korneliusza i Cypriana, Januarego, Andrzeja Kim Taegon i Pawła Chong Hasana z towarzyszami (patronów dnia, w którym odbywał się Twój pogrzeb) i mężnych wyznawców: Roberta Bellarmina, Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, Stanisława Kostki, który «wcześnie osiągnąwszy doskonałość […] pospiesznie wyszedł spośród nieprawości» (Mdr 4,13a.14b); dni, w którym mogę medytować Pawłową katechezę o zmartwychwstaniu z listu do Koryntian, że prawda o zmartwychwstaniu Chrystusa i naszym zmartwychwstaniu i życiu wiecznym to prawda podstawowa naszej wiary (por. 1 Kor 15).
Zatem modlę się o niebo dla Ciebie a dla siebie, dla nas pozostających jeszcze na ziemi o umocnienie wiary i nadziei na ponowne spotkanie w Domu Ojca, do którego przecież należymy i w życiu, i w śmierci (por. Rz 14,7-9).
Czcigodny Współbracie,
Każda śmierć boli… każda przynosi smutek i pustkę, ale też każda śmierć to wielka lekcja: św. Teresa od Dzieciątka Jezus w ostatnich miesiącach życia pouczała nowicjuszki: «To nie śmierć przyjdzie po mnie, ale Pan Bóg». Nasz Założyciel, Sługa Boży kard. August Hlond w dniu swej śmierci do otaczających jego łoże powiedział: «W obliczu śmierci trzeba być radosnym. Wszystkich nas to spotka. Trzeba śmierć pogodnie przyjmować: ona jest przejściem do lepszego życia. Jest drogą do wieczności». Twoje odchodzenie, Leszku, także jest pouczeniem, co opisałem powyżej…
Dziś do Pana wołam o mocną i silną wiarę: «Panie, przymnóż mi wiary» (por. Łk 17,5), przymnóż nadziei, miłości i wszystkich cnót, abym z Martą z Betanii mógł mówić: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat» (J 11,27), aby dać nam życie w obfitości (por. J 10,10b).
Leszku, do zobaczenia w niebie! T.”