Wszystko dla Boga i Polonii...

+ śp. ks. Kazimierz Świetliński



Ksiądz Kazimierz Świetliński urodził się 4 września 1886 roku w Warszawie. Studia średnie odbywał w gimnazjum klasycznym w Miriampolu, gubernia Rostow. Święcenia kapłańskie otrzymał w dniu 23 września 1911 roku w Warszawie. Jako wikariusz i prefekt pracował Jurgarzewie, Żyrardowie i Bielanach pod Warszawą, a od czasu wybuchu pierwszej wojny światowej w Łodzi-Ba- łutach, oraz przy parafii św. Józefa. Po wojnie światowej został kapelanem 2 pułku Szwoleżerów w Bielsku-Białej, odbył marsz do Hallerowa (Władysławowo) i zaślubiny Polski z Bałtykiem. Zwolniony ze stanowiska kapelana wojskowego w jesieni 1920 roku powrócił do pracy duszpasterskiej w Zgierzu, Łodzi-Widzewie, a 15 września 1925 r. został zamianowany proboszczem parafii Będoń koło Łodzi, gdzie przystąpił do budowy nowego kościoła. Świadomy wielkich potrzeb duszpasterstwa dla Rodaków 29.06.1930 wyjechał do Francji, gdzie pracował wśród emigracji polskiej w Argenteuil pod Paryżem. Po niedługim czasie powierzono mu stanowisko dziekana polskich duszpasterzy w tym okręgu. Jako duszpasterz polonijny brał udział w Kongresie Eucharystycznym w Dublinie (1932), w pielgrzymce jubileuszowej Polaków do Rzymu (1933) i w II-gim Światowym Kongresie Polaków w Ojczyźnie (1934).
Na Instytucie Katolickim w Paryżu otrzymał stopień naukowy magistra, a 6.06.36 roku doktora z zakresu nauk społecznych.
We wrześniu tego samego roku przyjechał do Polski, aby w Warszawie obchodzić swój srebrny Jubileusz Kapłaństwa. W tym czasie odwiedził Potulice, zapalił się ich duchem, spotkał się z Założycielem Kardynałem Hlondem i Ojcem I. Posadzym i po zdaniu urzędu dziekana polskich placówek duszpasterskich we Francji w grudniu 1936 roku rozpoczął w Potulicach kanoniczny nowicjat. W tym czasie pracował w charakterze redaktora przy wydawaniu Głosu Seminarium Zagranicznego oraz liturgicznego miesięcznika „MSZA ŚWIĘTA”. Od stycznia 1938 roku został Rektorem Seminarium Zagranicznego w Poznaniu.
Wybuch wojny rozproszył kleryków tegoż Seminarium i z tego powodu Ksiądz Świetliński zabiegał w różnych miastach Polski okupowanej przez hitlerowców o miejsce, gdzieby klerycy ci mogli kontynuować swoje studia teologiczne. Znalazł je u OO. Kapucynów oraz u gościnnych Sióstr Felicjanek w Krakowie. Troszczył się też o środki utrzymania dla kleryków. Dzięki jego gorliwym zabiegom 42 spośród tych kleryków przyjęło święcenia kapłańskie w różnym czasie trwania wojny i w ten sposób uratował ich powołania dla Kościoła i Towarzystwa.
Ks. Świetliński organizował też opiekę duszpasterską nad przymusowymi robotnikami polskimi w tak zwanych Dulagach na terenie Generalnej Guberni, a także konspiracyjnych kapelanów polskich, udających się w charakterze robotników do Trzeciej Rzeszy. Niezwykle ruchliwy w działaniu musiał Ks. Świetliński przez pewien czas ukrywać się przed aresztowaniem za swoją pracę narodowo-religijną, aż przyszła chwila wyzwolenia Krakowa z rąk hitlerowskiego okupanta w styczniu 1945 roku.
Już w lutym, jeszcze w czasie trwania działań wojennych w Poznaniu, przybył do tego miasta, aby zabezpieczyć dom Towarzystwa i przygotować go do użytku współbraci.
Najbardziej znana jest jego działalność w Szczecinie i na Pomorzu Zachodnim dokąd udał się Ks. Świetliński wraz z pierwszymi Chrystusowcami dla posługi duszpasterskiej ludzi napływających z całej Polski i Repatriantów z Zagranicy na prastare ziemie piastowskie.
W czerwcu 1945 roku święcił w Szczecinie wszystkie kościoły oraz kaplice szpitalne i cmentarne. Brał czynny udział w nadawaniu ulicom Szczecina polskich nazw, przykładem może być ulica Potulicka. On też wespół z p. magistrem Staniszewskim organizował gimnazjum w Szczecinie i brał udział w uroczystościach narodowych tego miasta. W styczniu 1946 roku Ks. Kazimierz Świetliński został mianowany proboszczem w parafii Szczecin-Dąbie, do której należały okoliczne kościoły. Pragnąc poświęcić się duszpasterstwu Rodaków za granicą na pewien czas wycofał się ze stanowiska proboszcza, ale powrócił na Ziemie Odzyskane na początku roku 1947. Był początkowo proboszczem w Przybiernowie, a dwa lata później w Maszewie, gdzie obsługiwał 19 kościołów filialnych i 14 szkół, w których uczył religii. W roku 1950 został zamianowany przez Kurię Gorzowską dziekanem okręgu Stargardzkiego i pełnił te obowiązki do roku 1958, do chwili, kiedy został Superiorem domu Towarzystwa w Puszczykowie pod Poznaniem. W roku 1961 Ks. Kazimierz Świetliński obchodził 50-lecie Kapłaństwa i wyraził życzenie, że dalsze życie chciałby poświęcić misji Towarzystwa Chrystusowego to jest pracy duszpasterskiej wśród Polonii Zagranicznej.
Wyjechał do tej pracy w roku następnym w dniu 12 sierpnia, udając się najpierw do Kanady, a potem do USA. Terenem jego gorliwej pracy duszpasterskiej było miasto Detroit, gdzie przy kościele św. Stanisława pełnił obowiązki najstarszego wikariusza w Kościele i asystenta dla Rodaków. Gorliwość jego nie ograniczana się tylko do pracy duszpasterskiej, zajmował się także redagowaniem wielu artykułów do prasy polonijnej oraz audycji radiowych o tematyce polonijnej i działalności Towarzystwa Chrystusowego. Nadto utrzymywał z wieloma osobami w Polsce i za granicą obszerną korespondencję. Prawie co roku w czasie wakacji wyjeżdżał do Europy, zwiedzając Rzym, Lourdes, Fatimę, Lisieux, Paryż, a poza Europą Jerozolimę i Adampol w Turcji, gdzie był kilka razy. Przede wszystkim jednak odwiedzał swój Kraj ojczysty, który tak umiłował. Pragnął w nim w roku 1976 obchodzić swój 65-letni Jubileusz Kapłaństwa i zgłaszał się do Stargardu Szczecińskiego na odprawienie rekolekcji parafialnych po Wielkanocy. Mimo swego niespożytego zdrowia i sil żywotnych, bo czuł się zawsze młody i podkreślał to wielokrotnie, nagła choroba zaprowadziła do go szpitala w Detroit, gdzie w dniu 10 października br. oddał Bogu swoją duszę.
Uroczystość pogrzebowa odbyła się w tym mieście, gdzie przez 12 lat pracował dla dobra i zbawienia naszych Rodaków.
Jego osobowość przypominała urok romantyków XIX wieku. Lubił poezję i sam chętnie się nią posługiwał w przemówieniach i kazaniach. Był człowiekiem improwizacji w najwyższym stylu zawsze dla najwznioślejszych spraw. Miał dar niezrażania się żadnymi trudnościami, cieszył się niezwykłym zdrowiem, choć kilka razy był operowany. Prowadził niezwykle ruchliwe życie, a podróże jego stały się przysłowiowe wśród Współbraci, którzy darzyli go szacunkiem i miłością za jego złote serce i wysoką kulturę ducha. Był wzniosłym symbolem umiłowania tego co piękne, narodowe, a przede wszystkim był entuzjastą dla Bożej sprawy w Kościele. Posłuszeństwo i szacunek dla młodszych przełożonych Towarzystwa było u niego budujące wraz z jego ujmującym taktem i serdeczną wdzięcznością dla nich. Prawdziwie na nim spełniają się słowa kantyku Zachariasza: „Prorokiem Najwyższego nazwany będziesz i pójdziesz przez oblicze Pana gotować Mu drogę” (Łk 1,76)
Niech odpoczywa w pokoju!

Ks. Piotr Biolik TChr.