Wszystko dla Boga i Polonii...

+ śp. ks. dr Józef Grzelczak



Ks. Józef Grzelczak urodził się 18 grudnia 1913 roku w miejscowości Witten - Niemcy. Syn Józefa i Weroniki z Zająców. Ochrzczony został 26 grudnia w parafii miejsca urodzenia Witten. Następnie rodzina przeprowadziła się do Bydgoszczy i tam uczęszczał do szkoły podstawowej. Sakrament bierzmowania przyjął w 1925 roku w kościele gimnazjalnym Sióstr Klarysek w Bydgoszczy. Tam też ukończył Państwowe Gimnazjum typu humanistycznego. Po złożeniu egzaminu maturalnego, wstąpił 30 sierpnia 1932 roku do Towarzystwa Chrystusowego w Potulicach, przyjęty przez Założyciela kard. A. Hlonda. Był w pierwszym nowicjacie w tzw. I Batalionie Bożej Podchorążówki, l września 1932 r. rozpoczął aspirandat, a później po ośmiodniowych rekolekcjach, 15 października kanoniczny nowicjat. Po jego ukończeniu, 16 października 1933 roku, na ręce Założyciela kard. A. Hlonda złożył w Potulicach pierwszą profesję zakonną. 17 października rozpoczął dwuletnie studia filozoficzne w Prymasowskim Wyższym Seminarium Duchownym w Gnieźnie. Po złożeniu egzaminu tzw. philosophicum, został przez przełożonych skierowany na dalsze studia teologiczne na Uniwersytet Gregoriański do Rzymu. Profesję do­zgonna złożył 16 października 1936 roku w Poznaniu. Po ukończeniu studiów teologicznych ze stopniem licencjatu, w Wielką Sobotę, 8 kwietnia 1939 roku przyjął w Rzymie święcenia kapłańskie z rąk arcybiskupa Passetti. Pierwszą Mszę św. neoprezbiter odprawił w Wielkanoc na grobie św. Stanisława Kostki. Następnie celebrował w podziemiach bazyliki św. Piotra, na grobie Księcia Apostołów, św. Piotra i w katakumbach św. Kaliksta w tzw. Kaplicy Papieży. Do przełożonego ks. I. Posadzego do Potulic napisał: „. . intencję I Mszy św. sformułowałem następująco: Za Przełożonego, Towarzystwo i siebie, bym mógł wiernie spełnić Wolę Bożą w Towarzystwie... ".

Po powrocie do kraju i domu macierzystego w Potulicach trafił na czas zawieruchy i kataklizmu wojennego, 1 października 1939 roku ks. Józef Grzelczak został duszpasterzem w Nakle oraz kapelanem Sióstr Sakramentek w Bydgoszczy. Od maja 1941 do kwietnia 1942 roku pracował jako wikariusz w parafii św. Antoniego w Bydgoszczy. Od kwietnia 1942 do 15 sierpnia 1945 roku był wikariuszem w parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Bydgoszczy. Praca duszpasterska w czasie okupacji, zwłaszcza w Bydgoszczy, była nieustannym zagrożeniem życia lub wywózki do obozu koncentracyjnego.

Po zakończeniu wojny powrócił do Domu Głównego w Poznaniu, gdzie otrzymał 11 września 1945 roku dekret Prymasa Założyciela kard. Hlonda, mianujący go magistrem nowicjatu kleryków. Prymas skorzystał przy tym ze specjalnych uprawnień otrzymanych 8 lipca od Stolicy Apostolskiej. W rok później w grudniu został przez przełożonych wysłany na dalsze studia teologiczne na Instytut Katolicki do Paryża. Studia ukończył 17 marca 1949 roku obroną tezy doktorskiej pt. „Primatus Romani Pontificis apud S. Cyprianum" pisanej u ks. prof. J. Danielou TJ. Następnie w pełni włączył się w pracę duszpasterską wśród Polaków we Francji. Od marca 1950 do 18 sierpnia 1957 roku pełnił obowiązki magistra nowicjatu Towarzystwa Chrystusowego w Hesdigneul lez Bethune. Wtedy, po tzw. „odwilży Gomułkowskiej" powrócił do Poznania, gdzie został przełożonym Domu Głównego, a od nowego roku akademickiego mianowany profesorem teologii dogmatycznej. 2 listopada 1960 roku został mianowany rektorem Wyższego Seminarium Duchownego Towarzystwa Chrystusowego w Poznaniu, stanowisko to sprawował do 7 sierpnia 1968 roku. Od czerwca 1961 roku pełnił obowiązki członka Rady Generalnej, a od września był dodatkowo przełożonym Domu Głównego. Do tych obowiązków doszła jeszcze nominacja na członka Rady Domowej, którą sprawował od września 1964 do sierpnia 1968 r. W maju 1967 roku otrzymał nominację na przewodniczącego Komisji do Spraw Formacji Zakonnej i członka Komisji Głównej dla Kapituły Generalnej. 5 lipca 1968 roku został członkiem Rady Generalnej, a od 15 sierpnia teologiem asystentem przy redakcji miesięcznika „Msza Święta". 2 września 1969 roku mianowany został moderatorem duszpasterzy oraz referentem do Spraw Rekolekcji członków Towarzystwa Chrystusowego, którą to funkcję pełnił do grudnia 1975 r. W la­tach siedemdziesiątych brał czynny udział w Komisji Pokapitulnej dla Spraw Formacji, zwłaszcza w sprawach analizy odnowy soborowej i realizacji uchwał Kapituły Generalnej. 24 marca 1980 roku został wybrany delegatem z grupy nieprzełożonych na II Konferencję Generalną Towarzystwa Chrystusowego, ówczesny Przełożony Generalny, ks. Cz. Kamiński zlecił mu przygotowanie referatu pt. „Przygotowanie duchowe do obchodu 50-lecia Towarzystwa Chrystusowego". W rok później, 23 lutego został mianowany stałym człon­kiem Komisji Przedkapitulnej dla opracowania zakonnej specyfiki pastoralnej naszych duszpasterzy w Polsce. Zaraz następnego dnia otrzymał kolejną nomi­nację na stałego członka Komisji Przedkapitulnej dla przygotowania procesu informacyjnego naszego Założyciela, kard. A. Hlonda. Po VII Kapitule Generalnej, 18 października 1983 roku przez nowego Przełożonego Generalnego ks. E. Szymanka został mianowany stałym członkiem Komisji Pokapitulnej dla Spraw Beatyfikacji naszego Założyciela. Ze wszystkich nakładanych obowiązków wywiązywał się zawsze bardzo sumiennie.

Mimo tylu funkcji pełnionych w zgromadzeniu, najważniejszą było zawsze wychowywanie młodzieży kleryckiej i praca dydaktyczna, jako profesora teologii dogmatycznej. Z wielkim oddaniem wykładał także ekumenizm, organizując wiele spotkań z przedstawicielami innych wyznań chrześcijańskich. Dla swoich uczniów był nie tylko wykładowcą i wychowawcą, ale przede wszystkim księdzem profesorem przekazującym swoją głęboką wiarę. Dla studentów opracował skrypty z poszczególnych traktatów dogmatycznych, które wielu służyły później w przygotowywaniu kazań i katechez. Mimo pogarszającego się zdrowia, wykłady prowadził do 1991 roku, kiedy nastąpiło uroczyste podziękowanie za długoletnią pracę dydaktyczną. Mimo prowadzenia zajęć dydaktycznych, znajdował czas na pracę duszpasterską, zwłaszcza posługi Siostrom Urszulankom Unii Rzymskiej. W drugiej połowie lat 90 - tych, stan zdrowia ustawicznie się pogarszał i wymagał stałej opieki. Po zakończeniu funkcji rektora Wyższego Seminarium Duchownego mieszkał w domu zakonnym w Puszczykowie i tam też zmarł 29 września 2002 roku, w 89. roku życia, 70. roku życia zakonnego i 63. kapłańskiego.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się w Domu Głównym w Poznaniu 3 października 2002 r. z udziałem wielu współbraci - zwłaszcza wychowanków z kraju i zagranicy, księży z tzw. klubu paryskiego, kleryków i nowicjuszy, sióstr zakonnych - zwłaszcza Urszulanek Unii Rzymskiej, rodziny zmarłego i znajomych. Odczytano też dwa listy kondolencyjne: biskupa łomżyńskiego Stanisława Stefanka TChr „...rzetelność naukowa i umiłowanie Kościoła w wykładach z teologii dogmatycznej została nam wszystkim głęboko w pamięci. ...osobiście jestem wdzięczny ks. Józefowi za wielką przyjaźń, jaką mogłem się cieszyć. Był moim przełożonym, rektorem w czasach alumnatu, był też rektorem, gdy rozpocząłem pracę obok niego w naszym Seminarium w Poznaniu... " i s. Ewy Dziura OSU, przełożonej prowincjalnej „... z bogactwa i mądrości Księdza Profesora, zarówno duchowej jak i naukowej korzystało wiele roczników sióstr naszego nowicjatu i nie tylko... ". Mszy świętej pogrzebowej, przewodniczył Przełożony Generalny ks. Tadeusz Winnicki, a homilię wygłosił ks. Michał Kamiński, który przedstawił postać wielkiego profesora i wychowawcy, jednego z pierwszych Ojców Zgromadzenia. Na koniec Mszy św. ks. prof. Zdzisław Lipiński w imieniu „klubu paryskiego", podziękował zmarłemu za wspaniałą postawę kapłańską i koleżeńską. Kondukt żałobny poprowadził Przełożony Generalny ks. Tadeusz Winnicki, on też wygłosił jeszcze słowa podziękowań nad otwartą mogiłą - sam też był wychowankiem zmarłego ks. profesora. Ks. Józef Grzelczak spoczął w kwaterze chrystusowców na cmentarzu miłostowskim.

Ks. Bernard Kołodziej TChr


Człowiek tajemnicy. Wspomnienie o śp. ks. Józefie Grzelczaku TChr

Tak go nazywając, myślę szczególnie o tym osobliwym wejściu w pustynię życia - w samotność - spowodowanym chorobą. Bo ta pustynna samotność - pustynia samotności - musi być wielką tajemnicą, misterium zanurzenia się w Boga. Jest jakąś formą bytowania, o którym nawet on sam nie wie. Czy nie wie? A co my wiedzieć możemy o stanie człowieka, który nie podtrzymuje z nami zwyczajnych sposobów komunikowania się? On ma swój świat - dla nas niepoznawalny - w którym jest życie. Czy tylko wegetatywne? A gdzież się podziała łaska? Czy ona na tyle bazuje na naturze ludzkiej, że domaga się uzewnętrznianej świadomości? Nie potrzeba daleko szukać odpowiedzi - stan dziecka przed używalnością rozumu jest ubogacony łaską życia Bożego. A tu nie jest dziecko. Jest dojrzałość, owszem: starzec, człowiek mający na koncie swych duchowych doświadczeń z Bogiem dziesiątki lat życia. Jest to chrześcija­nin, zakonnik, kapłan. Tak rozwinięte w nim życie łaski, w połączeniu z darami charyzmatycznymi, przeszło w nowy etap rozwoju, w tajemniczą pustynię.
I tu nasuwają się słowa proroka Ozeasza: „Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca. Oddam jej znowu winnice...! będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości, gdy wychodziła z egipskiego kraju" (Oz 2,16-17) . Tak Pan Bóg mówił o swej więzi z narodem wybranym - oblubienicą - przypominając swemu ludowi bogate w doświadczenia czasy pobytu na pustyni. Zawarcie przymierza pod Synajem, czasy wierności Bożej i wierności ludzkiej przyrównane do wierności małżeńskiej to ideał, który prorok przywołuje na pamięć, a przez niego sam Bóg, i zapowiada - czujemy - nie tylko kontynuację tej bogatej w miłość przeszłości, lecz szczególne jej do­pełnienie. Dlatego czytamy w tymże proroctwie i takie słowa: „I poślubię cię sobie (znowu) na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana" (Oz 2,21-22). To już mistyka, wobec której zatrzymujemy się jak przed zamkniętą komnatą, do której nie wypada i nie wolno wchodzić.
Oby te słowa i stwierdzenia nie przyćmiły swą patetycznością rzeczywisto­ści, o której myślimy, a której istoty jedynie się domyślamy... Bo w tym okresie życia naszego współbrata dopełniać się musiały wszystkie przymierza i musiały zaowocować głębią miłości. Przymierze i konsekracja chrzcielna, zakonna, ka­płańska. Jak one kiedyś musiały być dla niego pełne emocji - i te w Bydgoszczy, gdy przystępował do pierwszej Komunii św., do bierzmowania, i te w Potulicach, gdy składał pierwsze śluby zakonne, i te w Rzymie, gdy stawał się kapła­nem Chrystusa na wieki. Dopełnieniem tych przeżyć nie tylko emocjonalnych, ale przede wszystkim duchowych była konsekracja cierpienia. Nie tyle fizycz­nego, co duchowego, o którym właśnie tak prawie nic nie wiemy. A które było.
Ks. Józef Tischner, już w swej chorobie (ta w sposób oczywisty była cielesna! ), tak się wyraził o cierpieniu: Człowiek „w sytuacji cierpienia zostaje jak gdyby wypuszczony przez Boga z ręki i spada w przepaść. A jednak dzięki wierze, a może jeszcze bardziej dzięki miłości rodzi się w nim nadzieja, że po drugiej stronie przepaści czeka ta sama ręka Ojca". Podkreślenie wiary i miło­ści jako rękojmi broniącej przed zwątpieniem i rozpaczą.
Czas powiedzieć o wierze ks. Józefa. Najpierw obrazek, który utkwił mi głęboko w pamięci. Było to już około 40 lat temu. Był on wtedy już bardzo dojrzały w swoim życiu zakonnym i kapłańskim. Rozmawialiśmy o wierze, nie pamiętam dokładniej kontekstu, gdy w pewnym momencie powiada: - Wiesz, gdyby ktoś w tej chwili wpadł tu do nas z wołaniem, że na dole, w kaplicy, coś nadzwyczajnego się dzieje, przy tabernakulum czy przy krzyżu, ani bym się ruszył. A po co mi to? Wystarczy mi Najświętszy Sakrament i Pismo Święte. - Niby proste stwierdzenie, ale były w nim taka pewność i spokój, i głębia, że nie zapomnę tego do śmierci. Prawdę tego wyznania można było widzieć w jego modlitwie, studium, wypowiedziach. Ks. Grzelczak nie był oratorem ani literatem, choć mowa jego była płynna, ale nie łatwa. Czuło się, że w jego słowach jest głębia wiary i przekonań, które trudno mu w pełni wyrazić. Czuło się nadto, że krąg jego myśli i obrazowania zamyka się w pojęciach i obrazach teologicznych. Stąd wolno się domyślać, że zainteresowań literackich nie po­siadał nawet dla własnej przyjemności. Ale żywo, nawet z pewną pasją, mówił o Sercu Bożym i o Duchu Świętym. Byt też zafascynowany Kościołem. Może był to i owoc studiów rzymskich, a także teologicznych zainteresowań, a pew­nie przede wszystkim owoc doświadczeń duchowych. Bożych, eucharystycz­nych, pokazujących z całą oczywistością jak Ciałem Chrystusa jest Kościół.
Stąd jego fascynacja Soborem Watykańskim II. Na przykładzie ks. profeso­ra Grzelczaka, dogmatyka, którego formacja teologiczna była jeszcze przedsoborowa, można było widzieć ścieranie się, czasem bolesne, starego z nowym. Nam, młodszej generacji teologom, już bezpośrednio przed soborem lepiej przygotowanym do zrozumienia nowych ujęć teologicznych, kerygmatycznych, biblijnych, o wiele łatwiej było przyjmować myśl soborową. (Pamiętam, jak ks. Michał Peter, biblista poznański, po przeczytaniu konstytucji „Dei Verbum" powiedział: - De Revelatione sine revelatione" - na co się wszyscy zgodziliśmy) . Tak, ks. Józef czasem objawiał pewien lęk, rodzaj skrupułów, jakie budziły się w człowieku wcześniej przed nami uformowanym - w Kościele jako acies bene ordinata. Ale nawet to nie przeszkadzało mu zafascynować się prawdziwie reformą liturgiczną, a zwłaszcza ekumenizmem. A także nową teologią i wynikającą z niej praxis. Stąd wciąż śledził bieżącą literaturę teo­logiczną, zwłaszcza dogmatyczną i w oparciu o nią wciąż korygował, a nawet tworzył nowe skrypty dla alumnów. Dzielił się tym, co sam ukochał, i chciał nim obdarzyć jak najhojniej tych, którym wykładał prawdy Boże.
Byt pionierem ekumenizmu. Nie tylko na naszym, chrystusowców, terenie, ale i w wymiarze krajowym. Należał do grupy tych, którzy zbierali się w La­skach podwarszawskich i tam modlili się, konferowali, łamali pierwsze lody nieufności międzywyznaniowej i z radością odkrywali wzajemne pragnienia jedności w Bogu i w Kościele Chrystusowym. Byli to - już zmarli: bp Włady­sław Miziołek (wtedy rektor Seminarium warszawskiego), ks. Zygmunt Michelis (pastor, a wcześniej superintendent Kościoła Augsbursko-Luterańskiego), S. Joanna Lossow (franciszkanka z Warszawy), S. Regina z towarzyszką (diakonisy luterańskie), ks. Józef Zawadzki (marianin), O. Stanisław Szymański TJ, ks. Władysław Paschalis (Kościół Reformowany), ks. Jerzy Klinger (Kościół Prawosławny, profesor CHAT). Wolno powiedzieć, że grupa ta była założycielska i pionierska w polskim ekumenizmie. Nawiązały się wśród tych niepospolitych ludzi nawet głębokie przyjaźnie. To był też rys głębokiej i sze­rokiej miłości, którą widzieliśmy u ks. Józefa. Dodać by trzeba, że spośród nich wszystkich jemu dane było najdłużej przebywać na tym świecie, by teraz dołą­czyć do ich orszaku już w prawdziwie głębokiej jedni z nimi w Trójcy Świętej.
Miał swoje krzyże ks. Grzelczak. Zwłaszcza wtedy, gdy był jednocześnie przełożonym Domu Głównego i rektorem Seminarium. Już sam fakt złącze­nia tych funkcji był źródłem wielkiej odpowiedzialności, rozlicznych pro­blemów i mnóstwa prac. Niewątpliwie odrębnym, choć nie najważniejszym czynnikiem, nie ułatwiającym mu z początku zrozumienie polskiej sytuacji zewnętrznej i wewnętrznej (sprawy Towarzystwa w kraju) był, sam fakt, że powrócił z Francji do Polski dopiero w 1957r. Wiadomo zresztą, że wszelkie dostosowywanie się do nowej rzeczywistości rodzi trudności i cierpienia. W ta­kiej sytuacji wiara i miłość musiały z całą koniecznością się pogłębiać.
Odszedł współbrat - kapłan i zakonnik - z pierwszego batalionu potulickich chrystusowców. Dołączył do grona wielkich Założycieli, naszych Ojców, oraz Współbraci, którzy tworzą „prowincję" niebiańską, a w naszej pamięci sylwetka ks. Józefa Grzelczaka będzie opromieniona blaskiem wymodlonego, wypracowanego, bogatego tajemnicą cierpienia i pustyni charakteru - syna Kościoła i Towarzystwa Chrystusowego.

ks. Edward Szymanek TChr



Homilia wygłoszona na pogrzebie śp. ks. Józefa Grzelczaka (03.10.2002).

„Niech Aniołowie zawiodą cię do raju
a gdy tam przybędziesz
niech przyjmą cię męczennicy
i zawiodą cię do krainy życia wiecznego.
Chóry Anielskie niech cię podejmą
i z Chrystusem Zmartwychwstałym
miej radość wieczną.
Już za niedługo zabrzmi ta pieśń w obrzędach pogrzebowych, znana nam z każdego wyprowadzenia ciała zmarłego. Dzisiaj jednak będzie ona miała szczególnie głęboką wymowę. Otaczamy bowiem trumnę z doczesnymi szcząt­kami dostojnego wiekiem i bogatego w zasługi naszego Współbrata, którego Bóg odwołał do siebie w dzień świętych Archaniołów Michała, Rafała i Ga­briela i może dusza jego w tym momencie westchnęła:
Książe Niebieski, Święty Michale
Ty winy ludzkie kładziesz na szale
W dzień sądu Boga przy trybunale
Bądź mi patronem święty Michale.
A wczoraj, czekając jeszcze na to kościelne, liturgiczne pożegnanie Anio­łowie Stróżowie przywitali go w dzień ich liturgicznego wspomnienia, mamy nadzieję, już tam w światłości i radości niebieskiej. Ta zbieżność dnia śmierci i to nasycenie Świętymi Aniołami czasu pożegnania Księdza profesora Józefa, nam starszym kojarzy się z wdzięcznością Chórów Anielskich za jego, swego czasu, żarliwą obronę ich czci i obecności w naszym życiu.
A więc ze szczególną mocą będziemy ci Drogi księże Profesorze śpiewać: „Niech Aniołowie zawiodą cię do raju, a gdy tam przybędziesz niech przyj­mą cię... i tu znowu odczuwamy potrzebę parafrazy dalszego tekstu: niech przyjmą Cię i wyjdą na twoje spotkanie i Sługa Boży Kardynał Założyciel i Współzałożyciel Ojciec Ignacy Posadzy i pierwsi chrystusowcy, z którymi było ci dane kłaść pierwsze zręby Bożej budowli, której na imię Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej.
To przecież ty w roku powstania Towarzystwa, już 30 sierpnia 1932 zgło­siłeś się do Potulic i razem ze Współzałożycielem O. Ignacym rozpoczynałeś 15 października tegoż roku kanoniczny nowicjat zakonny tzw. I batalion. W twojej teczce personalnej znajdujemy też dekret Prymasa Założyciela z dnia 11 września 1945 roku wyrażający zgodę, byś mając 32 lata życia i 6 lat kapłań­stwa został pierwszym po II wojnie światowej w odtworzonym po zniszcze­niach Towarzystwie - magistrem nowicjatu, a więc kładącym podwaliny życia zakonnego powojennych chrystusowców.
Stajemy więc dzisiaj przy tej trumnie ze świadomością spełnienia się ja­kichś wielkich momentów historycznych - oto kompletuje się tam „w krainie życia wiecznego" ścisła czołówka chrystusowców, gdy tu na ziemi żegnać nam przychodzi ostatnich żywych świadków rodzenia się naszego Zgromadzenia zakonnego.
Z tą mocną świadomością, że żegnamy dzisiaj jednego z Patriarchów naszej Wspólnoty Zakonnej przypomnijmy Jego koleje życia.
Śp. ks. Józef Grzelczak urodził się dnia 18 grudnia 1913 roku w Witten, na terenie Niemiec. Tam też w drugie święto Bożego Narodzenia został ochrzczo­ny, ale już sakrament bierzmowania w wieku lat 12 przyjmuje w kościele gim­nazjalnym Sióstr Klarysek w Bydgoszczy, gdzie kończy też Państwowe Gimna­zjum typu humanistycznego. 30 sierpnia 1932 roku wstępuje, jako niespełna 19 letni młody człowiek, do powstającego dopiero Towarzystwa Chrystusowego dla Wychodźców i 15 października tego roku rozpoczyna w Potulicach nowi­cjat. Nazajutrz po złożonej pierwszej profesji zakonnej - 17 października 1933 roku rozpoczyna studia filozoficzne w Gnieźnie. Po ich zakończeniu w r. 1935 zostaje skierowany na dalsze studia teologiczne do Rzymu, na Gregorianum Wszystkie święcenia otrzymuje w Rzymie. Tam też kończy studia teologiczni święceniami kapłańskimi, których udziela mu dnia 6 kwietnia 1939 roku Arcybiskup Passetti. Po święceniach kapłańskich w czasie zawieruchy wojenne pracował w parafiach rodzinnej Bydgoszczy jako wikariusz.
W latach 1945/46 był Magistrem nowicjatu kleryków w Poznaniu. W roki 1946 został skierowany na studia specjalistyczne w Katolickim Instytucie w Paryżu, które ukończył w r. 1949 doktoratem z teologii pod kierunkiem znanego teologa O. Danielou ocenionym na magna cum laude. W latać 1949-1957 pracował jako duszpasterz Polaków we Francji i był jednocześni Magistrem nowicjatu w Hesdigneul-lez-Bethune. W roku 1957 po pierwszej odwilży politycznej w Polsce wrócił do Poznania, gdzie był najpierw przełożonym czyli superiorem Domu Głównego a potem w latach 1960 do 1968 rei torem Wyższego Seminarium Duchownego Towarzystwa. Cały czas od chwili powrotu z Francji aż do roku 1991 wykładał teologię dogmatyczną. W wykłady te wkładał cały zapał swego gorącego serca i płomiennego ducha. Dla nas, jego słuchaczy, niezapomniany zostanie długi cykl jego wykładów o Najświętszym Sercu Pana Jezusa, to nie były teologiczne prelekcje, to było wielkie świadec­two Jego niezachwianej wiary i gorącej miłości ku Bożemu Sercu.
Śp. ks. profesor Józef Grzelczak z wielką uwagą śledził obrady II Soboru Watykańskiego i z zapałem wcielał w życie seminarium jego uchwały. Był en­tuzjastycznym realizatorem ekumenii, przyjaźnił się serdecznie z luterańskim pastorem ks. Zygmuntem Michelisem, zapraszał go z wykładami i rekolek­cjami do seminarium, nas młodszych wciągał do ruchu zabierając z sobą na ekumeniczne rekolekcje do podwarszawskich Lasek. Dzięki niemu w tajem­nicy przed cenzurą ks. pastor Michelis publikował swoje artykuły w naszym miesięczniku „Msza Święta" i pod jego patronatem, jako asystenta teologicz­nego redakcji drukowaliśmy prekursorskie artykuły o reformie liturgicznej Vaticanum II. Sam angażował się praktycznie w dostosowanie wnętrz kaplic, szczególnie Sióstr zakonnych, do potrzeb odnowionej liturgii.
Jego służba kapłańska w formie wykładów, rekolekcji, i pomocy ducho­wej Siostrom zakonnym, to specjalny rozdział jego gorliwego kapłańskiego życia. Szczególnie bliskie jego sercu było Zgromadzenie Sióstr Urszulanek, a miejscem do którego nie tylko tęsknił ale i w nim odpoczywał to przecież urszulańskie Kosarzyska koło Piwnicznej. Lubił śp. ks. Józef obchodzić oko­liczne lesiste pagórki i zielone górskie łąki - dlatego myślę, że dziś, kiedy jego strudzone ciało spoczęło we śnie dobrotliwej śmierci - duch jego nigdy niena­sycony wędruje po rajskich, zielonych łąkach.
Powtarzaliśmy przed chwilą Bogu za św. Pawłem z czytanego fragmentu jego listu do Koryntian: „Jesteśmy przekonani, że Ten, który wskrzesił Je­zusa, z Jezusem przywróci życie także nam... Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień". Długo i powoli nisz­czał człowiek zewnętrzny w śp. ks. Józefie, ale w naszej pamięci zostawał on zawsze jako mocarz ducha. Dlatego patrząc dzisiaj na tę trumnę, która zamyka jego umęczone ciało, powtarzamy z jego wiarą Pawiowe słowa: „Wiemy... że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie".
Myślę, że śp. ks. Józef Grzelczak, którego kapłaństwo było tak bardzo chrystocentryczne i tak pełne miłości i szacunku do Kościoła i Stolicy Apostolskiej chętnie przemówiłby do nas dziś słowami Jana Pawła II z jego wspaniałej książki „Przekroczyć próg nadziei". Umocnijmy naszą wiarę w życie wieczne przy okazji tego przejścia do wieczności naszego współbrata Józefa. Oto słowa Ojca Świętego: „Świat nie jest zdolny wyzwolić człowieka od cierpienia, nie jest w szczególności zdolny wyzwolić go od śmierci (...) Nieśmiertelność nie należy do tego świata. Ona może tylko przyjść do człowieka od Boga. Dlatego Chrystus mówi o miłości Bożej, która wyraża się w posłaniu Jednorodzonego Syna, ażeby człowiek nie zginął, ale miał życie wieczne", (odp. 9).
„Miedzy krzyżem a zmartwychwstaniem zawarta jest pewność, że Bóg zba­wia człowieka, że go zbawia przez Chrystusa, przez Jego krzyż i zmartwych­wstanie" (odp. 11).
„Wreszcie Kościół modli się za zmarłych, a ta modlitwa mówi szczególnie wiele o nim samym. Mówi, że Kościół trwa w nadziei życia wiecznego. Modli­twa za zmarłych jest jak gdyby szczególnym zmaganiem się z rzeczywistością śmierci i zniszczenia, jakie zaciążyło nad ziemską egzystencją człowieka. Jest ona i pozostaje zawsze szczególnym objawieniem zmartwychwstania. To sam Chrystus daje w tej modlitwie świadectwo życia i nieśmiertelności, do którego Bóg powołuje człowieka" (odp. 3).
I wreszcie: „W Kościele -zbudowanym na Opoce, którą jest Chrystus - Piotr, Apostołowie i ich następcy (dodajmy i nasz śp. ks. Józef) są świadka­mi Boga ukrzyżowanego i zmartwychwstałego w Chrystusie. Są w ten sposób świadkami Boga, który daje życie, ponieważ jest Miłością" (odp. l).
„Życie niezniszczalne, które objawiło się w zmartwychwstaniu Chrystusa niejako pochłania śmierć. „Gdzież jest o śmierci twoje zwycięstwo? " - pyta wpatrzony w Chrystusa Zmartwychwstałego apostoł Paweł" (odp. 3).
Za chwilę wgłębimy się w tajemnicę Wieczernika i ostatniej wieczerzy, w czasie której „Jezus podniósłszy oczy ku niebu modlił się: Ojcze chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwalę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie...".
Wierzymy, że te same słowa wypowie Jezus dziś wobec naszego Współbrata, śp. ks. Józefa. AMEN.

Ks. Michał Kamiński TChr