Wszystko dla Boga i Polonii...

+ śp. ks. Rudolf Marszałek



Rudolf Marszałek urodził się 29 sierpnia 1911 r. w Komorowicach, pow. Biała. Był synem Jana i Teresy z Pachowskich. Po szkole podstawowej uczęszczał do gimnazjum im. Józefa Piłsudskiego w Bielsku, które ukończył egzaminem maturalnym w 1931 r. W latach gimnazjalnych należał do harcerstwa polskiego i w 1928 r. został wydelegowany przez Śląską Komendę Harcerstwa Polskiego na Światowy Zlot Harcerzy do Cambridge w Anglii.
Po egzaminie maturalnym zgłosił się ochotniczo w bielskim RKU do szkoły podchorążych i został wysłany do Podchorążówki Piechoty w Zambrowie, którą ukończył w stopniu kaprala z cenzusem. Potem wysłano go na kurs aplikacyjny podchorążych do 4. Pułku Strzelców Podhalańskich w Cieszynie, który ukończył w stopniu plutonowego podchorążego. Wtedy został przydzielony do 3. Pułku Strzelców Podhalańskich w Bielsku. Po odbyciu służby w 1932 r. został przeniesiony do rezerwy w stopniu podporucznika.
5 października 1933 r. wstąpił do Towarzystwa Chrystusowego w Potulicach, gdzie po tygodniowym aspirandacie rozpoczął kanoniczny nowicjat ukończony 13 października 1934 r. profesją zakonną. Śluby wieczyste złożył 22 października 1937 r. Wyższe studia filozoficzne odbył w Prymasowskim Wyższym Seminarium Duchownym w Gnieźnie, a teologiczne - w Poznaniu. Studia te miał o rok przyspieszone i dołączył do kursu najstarszego - pierwszego „batalionu Bożej Podchorążówki". Z jego inicjatywy w Domu Głównym w Poznaniu powstało Koło Misyjne, którego został prezesem. W czasie organizowanych akademii często wygłaszał przemówienia. Święcenia kapłańskie przyjął 3 czerwca 1939 r. z rąk Założyciela kard. Augusta Hlonda, Prymasa Polski.
Po prymicjach i czasie zastępstw wakacyjnych został w połowie lipca 1939 r. powołany na stanowisko kapelana Wojska Polskiego i skierowany do 58. Pułku Piechoty w Poznaniu. Wraz z tym pułkiem odbył szlak bojowy aż do kapitulacji Warszawy, pełniąc funkcje duszpasterskie. Otrzymał wtedy dokument wydany przez Dowództwo Obrony Warszawy, datowany 12 września, w którym napisano, iż „ks. Rudolf Marszałek, kapitan - jest przydzielony do duszpasterstwa szpitalnego". Po kapitulacji Warszawy został aresztowany i osadzony w więzieniu na Pawiaku, skąd został zwolniony w listopadzie.
Po uwolnieniu zgłosił się do zakonspirowanej już Komendy Głównej Wojska Polskiego przy ul. Piusa, gdzie otrzymał rozkaz dalszej pracy. Został skierowany na rodzinny Śląsk, aby tam organizować tzw. „Łańcuch Wolnych Polaków", organizację która miała skupiać ludzi do walki konspiracyjnej z okupantem niemieckim. Zamieszkał wtedy u rodziców w Bielsku. W 1940 r. organizacja zmieniła nazwę na „Orzeł Biały". Po dekonspiracji w marcu 1940 r. członkowie otrzymali rozkaz dowództwa, aby przedostali się przez Węgry do sił polskich na Zachodzie. Ksiądz Rudolf obrał drogę przez Wiedeń na Węgry, jednak tam nie dotarł, gdyż został aresztowany na granicy austriacko-węgierskiej i przekazany do obozu Mauthausen-Gusen.
Podczas rozprawy sądowej w Wiedniu został skazany i siedział tam w więzieniu do czerwca 1941 r. Po uwolnieniu powrócił w rodzinne strony do Bielska i został rektorem kaplicy publicznej w Bystrej. Była ona afiliowana do parafii Wilkowice. Jurysdykcję otrzymał od abpa A.S. Sapiehy dzięki pośrednictwu sługi Bożego ks. Ignacego Posadzego, przebywającego w Krakowie. Nabożeństwa odprawiał po polsku i po niemiecku.
Ksiądz Rudolf utrzymywał stały kontakt ze współbraćmi, a zwłaszcza z kolegami kursowymi. Kiedy został aresztowany w Toruniu ks. Wiktor Mrozowski i to samo groziło ks. Bogdanowi Szczepanowskiemu, ściągnął go w marcu 1942 r. do siebie oraz załatwił mu stały pobyt i pracę przy kościele w Pietrzykowicach. Ksiądz Bogdan dotrwał tam aż do wyzwolenia. Wspólnie z ks. Rudolfem wysyłali listy i życzenia do przełożonego ks. I. Posadzego do Krakowa.
Po zakończeniu działań wojennych nawiązał kontakt z przebywającym już w Poznaniu ks. Kazimierzem Świetlińskim, który wystawił mu dwa zaświadczenia, po polsku i po rosyjsku, że jest księdzem i członkiem Towarzystwa Chrystusowego. Wtedy wstąpił do Wojska Polskiego i został kapelanem w stopniu kapitana 13. Dywizji Piechoty. Otrzymał też zaświadczenie, że pełni obowiązki proboszcza Jednostki Wojskowej w Katowicach, a od bpa Juliusza Bieńka jurysdykcję, jako parocho militari, do końca 1946 r. Listownie oraz za pośrednictwem księży: B. Szczepanowskiego i W. Szczęsnego powiadomił o nowej sytuacji przełożonego w Poznaniu. Ksiądz I. Posadzy wysłał mu wtedy telegram wzywający go do Poznania. Ksiądz Rudolf jednak nie przyjechał, przysłał natomiast list, w którym przedstawił swoje obowiązki wojskowe i duszpasterskie oraz zapewniał, że „sercem i duszą jest przy Societas". Zaniepokojony jego nieobecnością przełożony ks. Posadzy jeszcze raz listownie zaprosił go na rekolekcje kapłańskie do Poznania, ponieważ uważał, że wyjaśnienia są niewystarczające. Posłuszny wezwaniu przełożonego i przynaglony powtórnym wezwaniem ks. Rudolf przyjechał na rekolekcje do Poznania. Wśród 37 chrystusowców rekolektantów dwóch było w mundurach wojskowych w stopniu kapitana: ks. Alojzy Dudek i ks. R. Marszałek. Naukę końcową wygłosił i błogosławieństwa końcowego udzielił sam Założyciel kard. August Hlond. 26 sierpnia przyszedł jednak z Katowic telegram do ks. kapitana Rudolfa Marszałka: „Przyjeżdżać. W niedzielę przysięga". Ksiądz Rudolf wyjechał z Poznania na Śląsk i wtedy zaczęła się już ostatnia droga jego życia.
Kiedy pełnił obowiązki kapelana wojskowego w Kato-wicach, zwrócili się do niego przedstawiciele komendy śląskiego okręgu Narodowych Sił Zbrojnych i zaproponowali pracę konspiracyjną oraz stanowisko kapelana. Ksiądz Rudolf, związany jeszcze przed wojną przysięgą wojskową, nie odmówił im współpracy, ale też nie wyraził definitywnej zgody. Skontaktował się z generalnym dziekanem Wojska Polskiego ks. płkiem Stanisławem Warchałowskim, od którego uzyskał odpowiedź, że w związku z nową organizacją duszpasterstwa wojskowego podlega demobilizacji. Zaangażowany w pracę duszpasterską ks. Rudolf nie dokonał jednak oficjalnego, służbowego przejścia do rezerwy.
Wkrótce władze Urzędu Bezpieczeństwa wpadły na trop działalności NSZ i ks. Rudolf, który był poszukiwany, wyjechał 13 września 1945 r. przez Cieszyn, Pragę, Regensburg, Norymbergę do Monachium. Skontaktował się tam z ks. ppłkiem Grabowskim, kapelanem „Brygady Świętokrzyskiej", który skierował go do naczelnego kapelana Polskich Sił Zbrojnych bpa gen. Józefa Gawliny. Z jego polecenia ks. Rudolf został mianowany kapelanem „Brygady Świętokrzyskiej". Wtedy to zameldował się u dowódcy brygady płka A. Dąbrowskiego ps. „Bohun", „Staruszek" i od niego otrzymał awans na stopień majora oraz legitymację w języku polskim i angielskim: „Armia Krajowa, Grupa Operacyjna Zachód Narodowych Sił Zbrojnych" z fałszywymi danymi na nazwisko: „Opoka Piotr, Stefan". Funkcja: „major NSZ, oficer do spraw operacyjnych". Funkcję kapelana pełnił przez półtora miesiąca i w końcu listopada 1945 r. pod swoim nazwiskiem powrócił do kraju. Zgłosił się do naczelnego kapelana Wojska Polskiego ks. płka Warchałowskiego, aby pełnić dalej służbę kapelana. Otrzymał jednak informację, że pozostaje w rezerwie. Wtedy udał się na Śląsk i przez bpa Stanisława Adamskiego został skierowany na placówkę duszpasterską do Mikuszowic. Załatwił też tam kilka spraw zleconych mu w czasie pobytu za granicą.
30 czerwca 1946 r., podczas jego nieobecności, przyszli po niego funkcjonariusze UB. Do domu rodzinnego więc już nie powrócił, ale udał się do Szczyrku, gdzie zamieszkał u znajomych. Nawiązał też nowy kontakt z oddziałami partyzanckimi walczącymi w Beskidzie Śląskim, zwłaszcza z oddziałem „Bartka", i został ich kapelanem. Wtedy to napisał ołówkiem list do przełożonego ks. I. Posadzego do Poznania, datowany 8 sierpnia 1946 r. W liście pisał m.in.: „zapewne niepokoi się Twoje ojcowskie serce o syna swego, lecz bądź spokojnym, Bóg jest dobry - czuwa nad sercem i duszą moją. Odprawiam rekolekcje święte, tak dziwnie inne od tych wiele już odprawionych. Cisza górskich lasów mnie osłania... coraz wyraźniej rozumiem słowa św. Pawła - ukrzyżuj mnie, Chryste, bym się stał jedno z Tobą. nie ma się czasu na własne ja w tym życiu - przyświeca nam hasło Bóg i Ojczyzna, którego postanowiliśmy bronić do ostatniej kropli krwi. Życie nasze Polsce oddamy, by stała się wielką katolicką zawsze wierna zasadom nauki Chrystusa Pana. moje przybycie do Poznania jest niemożliwe, szukają mnie, wydali nagrodę na moją głowę i na pewno wydadzą wyrok śmierci. Ojcze, Ciebie proszę o gorącą modlitwę, by Bóg i Matka Najświętsza miała nas w swojej przemożnej opiece. I ja w tej ciszy leśnej swych rekolekcji wszystko ofiaruję za naszą Societas, by była chlubą Kościoła Bożego i wydała świętych, nieustraszonych mężów. wasz zawsze oddany brat w Chrystusie".
Oddziały „Bartka", walczące w Beskidzie Śląskim, były coraz bardziej osamotnione, brakowało wszystkiego, począwszy od aprowizacji. Po rozwiązaniu Armii Krajowej działalność ich była nielegalna, a przez władze państwowe ścigani byli jako bandyci. 20 sierpnia 1946 r. ks. Rudolf napisał kolejny list do o. Posadzego, w którym przedstawił trudną sytuację, w jakiej się znajdował. Informował, że konieczny będzie powtórny wyjazd za granicę, aby przedstawić faktyczną sytuację, jaka wytworzyła się na ojczystej ziemi, chciałby też nawiązać kontakt z naszymi współbraćmi, którzy pozostali na Zachodzie. W zakończeniu napisał: „owiany głęboką wiarą w Chrystusa, nabrałem dziwnej odwagi, bo czyż słowa św. Pawła nie stają się żywymi dziś dla nas kapłanów - mnie żyć jest Chrystus, a umrzeć zysk - tą nadzieją przepełniony idę w tę przyszłość, by żyć, a gdy przyjdzie ginąć, umrzeć, jak przystało na chrystusowca. Drogi Ojcze, proszę, by Twoja i mych współbraci modlitwa była zawsze nie tylko ze mną - a z tymi, którzy dla świętej sprawy Kościoła Bożego i Ojczyzny podjęli ten bój. codzienny mozół i pracę, każdą modlitwę ofiaruję za Was, za naszą Societas, by stała się źródłem świętości kapłańskich dusz i serc. po załatwieniu swych zadań wrócę, gdy Bóg pozwoli, by prowadzić moich chłopaków dalej na szlaki świętej i sprawiedliwej walki, aż do zupełnego zwycięstwa. oddany w Chrystusie brat - Stefan Opoka major".
We wrześniu 1946 r., wypełniając zadanie emisariusza, ks. Rudolf wyjechał z Bytomia niemieckim transportem repatriacyjnym do Monachium. Tam spotkał się z przedstawicielami polskich władz wojskowych i przedstawił płkowi S. Dąbrowskiemu trudne położenie oddziałów leśnych oraz niemożliwość kontynuowania walki bez wydatnej zewnętrznej pomocy. Sytuację w kraju dobrze tam rozumiano, skoro zapadła decyzja demobilizacji oddziałów oraz przekształcenia walki konspiracyjnej i wojskowej w działalność polityczną. „Brygadę Świętokrzyską" rozwiązano i Polaków włączono do Amerykańskich Kompanii Wartowniczych.
Podczas pobytu w różnych polskich ośrodkach zobaczył, w jak trudnych warunkach przebywają rodacy, jak tęsknią za wymarzoną wolną Ojczyzną. Zamierzał pozostać wśród nich lub wyjechać do pracy polonijnej do Paryża. W tej sprawie skierował 20 października 1946 r. przez posłańca list do ks. Posadzego, którego prosił o słowo polecające do rektora ks. Franciszka Cegiełki oraz o cele- bret. W innych listach pisał do Ojca o sobie: „wyniszczyć siebie, by żyć, o Chryste, dla Ciebie, a przez Ciebie dla ludzi! Oto moja droga życia.". „Spełniłem swe zadanie w całej pełni, czekają mnie teraz nowe nieznane trudy, ale dla Boga i Jego Świętej sprawy gotowym podjąć każdą choćby największą ofiarę.". Ojciec Posadzy wysłał mu list datowany 22 października 1946 r., w którym informował, że napisał prośbę do rektora Cegiełki i zachęcał, aby trzymał się z dala od polityki.
Zapadła jednak decyzja powrotu ks. Rudolfa do kraju, który miał przekazać informacje o zakończeniu działań zbrojnych oddziałów leśnych i przekształceniu opozycji w zorganizowaną działalność polityczną. Ksiądz Marszałek podjął się tego zadania i powrócił do kraju pod koniec listopada. Czy zdążył przekazać wiadomości wszystkim zainteresowanym?
12 grudnia 1946 r. został aresztowany przez UB w Mikuszowicach Śląskich. Przeprowadzono też wówczas szczegółową rewizję. Znaleziono dokumenty zakonne i wojskowe, listy, adresy oraz rzeczy osobiste - wszystko zostało złożone w depozycie, niektóre dołączono do akt sprawy. Po wstępnym przesłuchaniu w Katowicach oficer śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego wystąpił z wnioskiem do Naczelnego Prokuratora Wojskowego o zastosowanie tymczasowego aresztu na trzy miesiące i osadzenie ks. Rudolfa Marszałka w więzieniu mokotowskim w Warszawie. 10 stycznia 1947 r. wydano postanowienie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego o wszczęciu śledztwa „przeciw Marszałkowi Rudolfowi s. Jana". Tego samego dnia rozpoczęło się wyniszczające fizycznie i psychicznie przesłuchiwanie przez oficerów śledczych. Protokół przesłuchania pierwszego dnia liczy 13 stron zapisanych drobnym pismem według wzoru: pytanie i odpowiedź. Intensywne, codzienne przesłuchiwanie trwało do końca stycznia. W marcu przedłużono tymczasowy areszt do czerwca, w kwietniu akta sprawy przejął kolejny oficer śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a przesłuchiwanie trwało do maja. Przesłuchano też świadka, szefa VI wydziału Komendy Okręgu Wojskowego J. Bereszkę ps. „Onufry", osadzonego w tym samym więzieniu. 5 sierpnia, na niejawnym posiedzeniu Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie, postanowiono przedłużyć areszt tymczasowy do września 1947 r. 16 sierpnia okazano ks. Rudolfowi dowody rzeczowe włączone do akt sprawy, a oficer śledczy wydał postanowienie o pociągnięciu „Marszałka Rudolfa s. Jana" do odpowiedzialności karnej i załączył 5 punktów z odpowiednimi artykułami „Kodeksu karnego Wojska Polskiego" i „Kodeksu karnego". 23 sierpnia 1947 r. wyda-no postanowienie o zamknięciu śledztwa. Akt oskarżenia liczący 7 stron maszynopisu podpisał „oficer śledczy MBP E. Kaczmarek chor." oraz „kierownik Sekcji III Wydz. II Dep. Śledczego MBP J. Szymański kpt.". Akta zatwierdził „Naczelnik Wydz. II Dep. Śledczego MBP A. Humer major". Akta te zostały zatwierdzone przez Naczelną Prokuraturę Wojskową 7 listopada 1947 r.
Wtedy rodzina ks. Rudolfa Marszałka zwróciła się do adwokata Henryka Nowogródzkiego o podjęcie się obrony. Ten wkrótce uzyskał pełnomocnictwo do jej prowadzenia. Od Gminnej Rady Narodowej w Bystrej, która przyjęła specjalną uchwałę, otrzymano oświadczenie i bardzo pozytywną opinię dla ks. Rudolfa dotyczącą okresu, w którym w czasie wojny wypełniał tam obowiązki duszpasterskie: „z jego częstych przemówień kościelnych przebijała niezachwiana wiara w upadek okupanta...".
Szef Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie ppłk mgr Jan Hryckowian wydał 20 grudnia 1947 r. zarządzenie, że rozprawa ma się rozpocząć 14 stycznia 1948 r. o godz. 9.00. Protokół rozprawy głównej liczy 14 stron. W skład sądu wchodzili: mjr mgr Abramowicz Roman, kpt. Kostrzebski Jan, kpt. Wacławski Bronisław, por. Czarkowski Ryszard oraz prokurator wojskowy mjr Dytry (?) i obrońca. Rozprawa odbywała się według ustalonego porządku. Obrońca zwrócił uwagę na sprzeczności w dokumentach, wniósł o powołanie na świadka ks. płka S. Warchałowskiego oraz o odroczenie rozprawy. Sąd uwzględnił jednak sprzeciw prokuratora. Ksiądz Rudolf wyjaśnił jeszcze raz, że nigdy nie występował przeciw Polsce demokratycznej, zakwestionował też protokoły przesłuchań. Zostały one wprawdzie przez niego podpisane, ale ich nie czytał, a śledczy tłumaczył, że to się wyjaśni w sądzie. Jedyny świadek, J. Bereszko, zeznawał po linii obrony, broniąc ks. Rudolfa. Mimo tych zeznań prokurator wniósł o podtrzymanie oskarżenia i najwyższy wymiar kary. Obrońca wniósł o uniewinnienie, puszczenie w niepamięć występku i o łagodny wymiar kary z jednego paragrafu. Ksiądz Rudolf w ostatnim słowie prosił o uwierzenie w to, co wyjaśnił, i o sprawiedliwy wymiar kary, gdyż chce żyć dla Ojczyzny. Przewód sądowy zakończono o godz. 17.30. Przewodniczący zapowiedział, że wyrok zostanie wydany 17 stycznia 1948 r. o godz. 13.00.
Wyrok Wojskowego Sądu Rejonowego, w imieniu Rzeczypospolitej, liczący 20 stron rękopisu, został wydany 17 stycznia 1948 r. Ksiądz Marszałek uznany został za winnego i skazany na łączną karę śmierci i utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadek całego mienia. Od tego wyroku 24 stycznia adwokat założył skargę rewizyjną, w której podał istotne dla sprawy uchybienia. Załączył też oświadczenie ks. płka S. Warchałowskiego, który stwierdził, że ks. Marszałek podlegał demobilizacji - nie mógł więc być dezerterem. Opinia składu sędziowskiego stwierdziła jednak, że ks. Marszałek na ułaskawienie nie zasługuje.
Najwyższy Sąd Wojskowy w Warszawie, 20 lutego 1948 r., w składzie: płk. Drohomirecki Kazimierz - przewodniczący, ppłk Karpiński Beniamin, ppłk Żwinklewicz Bohdan, chor. Zbigniew Gajewicz, z udziałem wiceprokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej mjra Szwajga Rubina rozpatrzył wniosek rewizyjny i skargę rewizyjną obrońcy i postanowił: zmienić wyrok Wojskowego Sądu Rejonowego przez poprawienie błędnej kwalifikacji prawnej czynu i wyrok utrzymać w mocy. Nie dopatrzono się żadnych okoliczności łagodzących.
Od tego wyroku obrońca odwołał się do prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z prośbą o łaskę. Uzasadniał, że całkowita eliminacja ze społeczeństwa nie jest konieczna, powoływał się na zaświadczenie wydane przez przewodniczącego Gminy w Bystrej. Prosił o ułaskawienie skaza-nego.
8 marca 1948 r. do szefa Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie wpłynęło pismo od prezesa Najwyższego Sądu Wojskowego informujące, że prezydent RP nie skorzystał z prawa łaski i wyrok należy wykonać natychmiast.
Zachował się protokół z wykonania wyroku śmierci.
„Warszawa, 10 marca 1948 r., do więzienia na Mokotowie zgłosił się o godz. 21.55 Pr.rator Naczelnej Pr.ratury Wojskowej ppłk. Czesław Szpądrowski w sprawie wykonania prawomocnego wyr. Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie z 17 stycznia 1948 r. i zatwierdzonego postanowieniem Najwyższego Sądu Wojskowego z dnia 20 lutego 1948 r. i wobec nieskorzystania z prawa łaski przez Prezydenta RP, w obecności naczelnika więzienia, lekarza, duchownego, za pośrednictwem dowódcy plutonu egzekucyjnego, po odczytaniu sentencji wyr. skazanemu Marszałkowi Rudolfowi s. Jana i Teresy z Pachowskich i po stwierdzeniu prawomocności tego wyr. oraz oświadczeniu, że Prezydent RP z prawa łaski nie skorzystał - powyższy wyrok wykonał względem Marszałka Rudolfa s. Jana i Teresy z Pachowskich, ur. 29 sierpnia 1911 r. w Komorowicach, pow. Biała - przez rozstrzelanie.
Zgon w/w Marszałka został stwierdzony przez lekarza /podpisy/".
Do dziś nie wiadomo, gdzie ks. mjr Rudolf Marszałek został pochowany.

ks. Bernard Kołodziej TChr