Wszystko dla Boga i Polonii...

+ śp. ks. Włodzimierz Kowalski



Urodził się 11.06.1931 r. w Lesznie k/ Błonia, pow. Grodzisk Mazowiecki, woj. warszawskie. Ojciec Feliks - murarz z zawodu, - matka Janina z d. Zwierzchowska.
Zaraz po złożeniu matury w leszneńskim liceum ogólnokształcącym Włodzimierz zgłosił się do Towarzystwa Chrystusowego, do którego wstąpił 10 września 1948 roku. Nowicjat rozpoczął osiemnaście dni później w Puszczykowie. Profesję dozgonną złożył w Poznaniu 29.09.1952 r. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk ks. bp. Jedwabskiego w Poznaniu w dniu 6 kwietnia 1957 roku.
Następnie do 1960 r. pracował jako wikariusz w Stargardzie Szczecińskim, potem przez dwie kadencje (do 1966 r.) był przełożonym domu zakonnego w Ziębicach. Tamże przez ostatni rok pobytu prowadził grupę misyjną.
W latach 1966-69 był przełożonym domu w Świdnicy Śląskiej, pracując równocześnie jako wikariusz w parafii św. Józefa. Uchwałą Rady Generalnej T. Chr. z dniem 15 maja 1967 r. został ks. Kowalski członkiem-współpracownikiem w Komisji dla Spraw Duszpasterskich.
Od 1969 do 1978 r. pełnił obowiązki przełożonego placówki chrystusowców w Stargardzie, a następnie od 1978 do 1987 r. w Goleniowie, gdzie otrzymał nominację na administratora parafii. Stamtąd został przeniesiony do Szczecina - Zdroje 15.08.1987 r. i jako proboszcz tej parafii zmarł po krótkiej ale bolesnej chorobie 25 października 1990 roku.
Oprócz pracy duszpasterskiej sprawował też funkcje dziekana dekanatu w Goleniowie. Dwukrotnie jako delegat uczestniczył w obradach V i VII Kapituły Generalnej. Był sędzią Sądu Biskupiego Diecezji Szczecińsko-Kamieńskiej i stałym członkiem Komisji Pokapitulnej dla Odnowy Ustaw i Innych Aktów Normatywnych Towarzystwa Chrystusowego.
Ks. Włodzimierz Kowalski został pochowany w Szczecinie-Zdrojach w obecności czterech biskupów Kościoła szczecińskiego, około 120 kapłanów, braci i sióstr zakonnych oraz wiernych, których nie sposób było obliczyć. I chyba Bóg pozwolił ks. Włodzimierzowi “dać z siebie coś Braciom swoim” - jak napisał w podaniu o przyjęcie do Towarzystwa Chrystusowego, skoro Go tylu i tak serdecznie żegnało.


***


Dla nas chrześcijan, kluczem do odczytania treści ludzkiego życia, jego sensu i piękna jest Ewangelia. Z niej spoglądamy na tajemnicę Chrystusa - piękna i dramatu Jego życia - ale czynimy to w sposób specyficzny. Mianowicie spoglądamy na to życie ziemskie przez grób - jego wypełnienie pogrzebowe i opustoszenie przez zmartwychwstanie. Wtedy wszystko staje się czytelne.

Liturgia pogrzebowa śp. ks. proboszcza mgr Włodzimierza Kowalskiego zgromadziła 29.10.90 r. w niewielkim kościółku w Szczecinie-Zdrojach wszystkich czterech biskupów Kościoła szczecińskiego, około 120 kapłanów, siostry zakonne i wiernych, których nie sposób było policzyć. Właściwie wszyscy znaleźli się tam na zasadzie więzi, komunii ze zmarłym, przyjaźni. Przełożony Generalny, który w czasie Mszy św. głosił homilię, wyakcentował element procesji i peregrynacji, wpisany w ostatnie tygodnie życia Zmarłego. Ostry atak choroby ujawnił się w czasie procesji w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, śmierć dopełniła bolesnego konania w czasie, gdy w Goleniowie, gdzie ks. Kowalski był przez kilka lat proboszczem i animatorem życia parafialnego Matka Boża w ikonie jasnogórskiej nawiedzała parafię. Między tymi faktami w szpitalu w Zdunowie trwała niemal nie przerwana procesja, pielgrzymka ludzi, którzy chcieli pobyć choćby chwilę z Księdzem Włodzimierzem. Było ich tylu, że trzeba było przenieść chorego do sali bliżej wejścia do szpitala, by nie powodować zakłóceń w funkcjonowaniu oddziału. Tamci ludzie - z dni choroby i z dni pogrzebu - byli i pozostają najlepszym i najbardziej czytelnym epitafium Księdza Proboszcza.

Dla wielu z nas chrystusowców był proboszczem, przełożonym, moderatorem życia kapłańskiego. 19 maja tego roku odbył się zjazd byłych współpracowników Księdza Kowalskiego. Kiedy rozsyłaliśmy zaproszenia okazało się, że współpracowało z Nim około 50 kapłanów. Na zjazd przybyła tylko niewielka cząstka zaproszonych, gdyż większość z nich pracuje za granicą. Niektórzy przysłali telegramy, listy, życzenia. Cały zjazd był absolutnie inspirowany wyłącznie serdecznością i szczerą wdzięcznością. W ciągu tych kilku godzin wspólnoty kapłańskiej była okazja do wspomnień, do rozejrzenia się po zdjęciach, przypomnienia szczegółów. Ks. Włodzimierz Kowalski urodził się 11 czerwca 1931 r. w Lesznie koło Błonia. 10 września 1948 r. wstąpił do Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. W swoim podaniu o przyjęcie do Małego Seminarium Zagranicznego motywował decyzję tym, że chciałby „idąc śladami Wielkich Kapłanów dać z siebie coś Braciom swoim. I jeśli pozwoli Bóg rozsławić imię Polski na terenach wyznaczonych przez Opatrzność Bożą". Nowicjat rozpoczął 28 września 1948 r. w Puszczykowie a pierwszą profesję złożył 29 września 1949 r. w Ziębicach. Trzy lata później w Poznaniu złożył profesję dozgonną, a 6 kwietnia 1957 r. otrzymał z rąk ks. bpa F. Jedwabskiego w Poznaniu sakrament kapłaństwa. Opatrzność Boża, której zawierzył wyznaczyła mu teren krajowy jego pracy duszpasterskiej.

Do 1960 r. pracował jako wikariusz w Stargardzie Szczecińskim, później przez 2 kadencje do 1966 r. był przełożonym domu zakonnego w Ziębicach. Przez ostatni rok tego przełożeństwa kierował jednocześnie grupą misyjną w Ziębicach. Kolejne trzy lata 1966-69 spędził w Świdnicy jako przełożony domu, pracując jednocześnie duszpastersko w parafii św. Józefa. W latach 1969-1978 był przełożonym placówki chrystusowców w Stargardzie. 1.09.1978 r. otrzymał nominację na przełożonego placówki w Goleniowie, z której 15.08.1987 r. został przeniesiony na stanowisko proboszcza w Szczecinie-Zdrojach. Dwukrotnie był delegatem na V i VII Kapitułę Generalną, pełnił też w okresie pracy w Goleniowie (w 1982-83) obowiązki dziekana tamtejszego dekanatu. Zmarł 25 października 1990 r.

We wszystkich opiniach zachowanych na piśmie powtarza się znamienny rys - poczucie identyfikacji z Towarzystwem Chrystusowym. Ks. Włodzimierz był sobą, to znaczy swoim temperamentem, swadą, pewnego rodzaju witalnością wypełniał swoje kapłaństwo i swoją zakonność. Zostawiając Bogu ocenę i ogląd najgłębszych warstw tej tożsamości my, którzy byliśmy z nim na co dzień możemy powiedzieć jedno - był obecny. Był obecny w kościele, w konfesjonale, w biurze parafialnym w całej nieuchwytnej, a tak fundamentalnej strukturze różnych koneksji pozwalających parafii funkcjonować, był wreszcie obecny wśród ludzi, z ludźmi. Jego obecność bywała krótka, przelotna, w czasie załatwiania różnorodnych spraw, ale nie była pobieżna, ignorująca. Przeciwnie, dostrzegał konkretnego człowieka. Umiał i potrafił także być inaczej, w chwilach bólu, kryzysu, załamania. Obdarzał przyjaźnią, sobą, a w tym darze było przecież jego kapłaństwo, rozdzielane tym, do których był posłany.

ks. Paweł Bortkiewicz TChr