Wszystko dla Boga i Polonii...

+ śp. ks. Arkadiusz Boryczka



Urodził się 24.10.1926 r. w Gnieźnie. Rodzicami byli Teodor i Maria z d. Janowicz, którzy nie należeli do ludzi zamożnych. Arkadiusz w podaniu o przyjęcie do Towarzystwa Chrystusowego zaznaczył, że nie są w stanie "opłacać moje utrzymanie względnie koszta nauki, gdyż ja sam byłem współżywicielem mojej rodziny. Do dziś jeszcze pracuję w jednym przedsiębiorstw spółdzielczych, chcąc przez to pomóc mojemu ojcu".
Do Towarzystwa Chrystusowego wstąpił w Poznaniu w dniu 30 lipca 1946 r. Nowicjat rozpoczął w Ziębicach 7 września 1949 r. Studia teologiczne ukończył w Poznaniu 22 marca 1956 r., święcenia kapłańskie przyjął w Poznaniu z rąk ks. arcybiskupa W. Dymka w d. 15 kwietnia 1956 r.
Ks. Arkadiusz Boryczka po rocznej praktyce w kraju i zdaniu egzaminu wikariuszowskiego l listopada 1957 r. wyjechał w ostatnich dniach tegoż roku do Francji, aby jako duszpasterz polonijny pracować w Bruay en Artois. W styczniu 1961 r. został przeniesiony do Essen (wówczas RFN), gdzie pracował do 30 maja 1963 r.
Następnie wyjechał do Kanady i tam kolejno duszpasterzował w Krydor potem w Calgary do września 1968 roku. W tym czasie otrzymał nominację na Pierwszego Członka Rady Regionalnej w Kanadzie. W roku 1970 był duszpasterzem Polaków w Three Rivers (USA), następnie w Manchester (Anglia), ponownie w USA. i Kanadzie (Wyandotte, Boston, Enfield, Sterling Heights i Calgary). Nominacje na proboszcza parafii św. Stanisława Kostki w Wyandotte otrzymał ks. Boryczka 6 października 1980 roku.
Wytężona praca nadszarpnęła zdrowie ks. Arkadiusza i już w latach sześćdziesiątych zaczął odczuwać dolegliwości, które mimo leczenia nie ustąpiły. Choroba zaczęła postępować. Od września 1983 r. ks. Boryczka był kapelanem sióstr w Enfield, a osiem lat później rezydentem w Sterling Heights i na koniec w Calgary, gdyż cukrzyca i związane z nią powikłania nie pozwoliły na sprawowanie normalnych obowiązków duszpasterskich. Zmarł 21 października i został pochowany wśród tych na obcej ziemi, którym (jak to napisał w podaniu o przyjęcie do Towarzystwa Chrystusowego) "śpieszył się ofiarować swe usługi".
Ks. Arkadiusz Boryczka nie piastował nigdy wielkich funkcji ale wszyscy go lubili, bo oznaczał się ogromnym poczuciem humoru. W jego towarzystwie nie było miejsca na smutek, może na refleksje i zadumę - ale to po rozstaniu z nim. Był niezmiernie zdyscyplinowany i zawsze podkreślał, że we wszystkim dostosuje się do woli Przełożonych, czego najlepszym dowodem jest załącznik do testamentu: "Byłem posłuszny za życia, to i po śmierci niech będę poddany decyzji Przełożonych" (chodziło o miejsce wiecznego spoczynku wśród współbraci na Miłostowie w Poznaniu).
I może jeszcze jedno: wyznając zasadę, że nie należy się chwalić, bo "niech nie wie lewica, co czyni prawica", bardzo dyskretnie pomagał biednym. Zbierał, ciułał w dalekim świecie dolary, aby tu w Polsce wspierać “naszych Poloków”. Chociaż mówił ładną polszczyzną, lubił między swoimi posługiwać się gwarą a nawet żargonem.
W trudnych latach osiemdziesiątych wielu poznaniaków zawdzięczało ks. Arkadiuszowi Boryczce łatwiejsze wiązanie końca z końcem czyli przeżycie od jednej wypłaty do drugiej. Dzisiaj możemy rewanżować się ks. Boryczce za wszystko, co dla nas w imię miłości Boga zrobił, modlitwą za jego duszę, o którą to modlitwę prosił we wspomnianym już załączniku do testamentu.

Żegnajcie do czasu ....
„Proszę o modlitwę za moją duszę i PRZEPRASZAM bardzo o ile kogo uraziłem lub nieświadomie obraziłem moimi żartami czy dowcipami - dziś to głos mój zza progu wieczności - oświadczam, że NIGDY nie miałem intencji KOGOŚ urazić, zrobić komuś przykrość.
Wiarę moja budowałem na Miłosierdziu Bożym, o ile Bóg Miłosierny przebaczy mi grzechy, to i Wy WSPÓŁBRACIA zapomnijcie - przebaczcie to, czym Was obraziłem.
Patronka dnia dzisiejszego, Matka Boska Bolesna niech mnie i Was doprowadzi do tego miejsca, gdzie razem będziemy na wieki w Bogu.
Do zobaczenia! Abyśmy byli RAZEM jako dzieci Boże, Synowie Maryi i bracia Wspólnoty zakonnej z Chrystusem na wieki. Do widzenia! Do zobaczenia się tam z Naszą Matką i z Bogiem. Żegnajcie do czasu.
Wasz współbrat

Słowa te są fragmentem testamentu - ostatniej woli wyrażonej 15 września 1979 r. przez śp. ks. Arkadiusza Boryczkę TChr.

***

Ks. A. Boryczka urodził się 24 października 1926 roku Gnieźnie. Rodzicami jego byli Teodor i Anna z domu Janowicz. Małego Arkadiusza ochrzczono 21 listopada 1926 r. w kościele farnym w Gnieźnie. Do sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej przystąpił 29 czerwca 1939 r. w katedrze gnieźnieńskiej. Lata wojny w dokumentach personalnych nie zostawiły żadnego śladu. 30 sierpnia 1946 r. rozpoczął naukę w Niższym Seminarium Duchownym Towarzystwa Chrystusowego w Ziębicach. W prośbie o przyjęcie zaznaczył: „Powołując się na ogłoszenie zamieszczone w 28 numerze Głosu Katolickiego o przyjmowaniu młodzieńców dla duszpasterstwa wśród Polonii Zagranicznej, śpieszę ofiarować swe usługi".
W czasie zdawania egzaminów dojrzałości (29 maja 1949 r.) do Przełożonego Generalnego Towarzystwa Chrystusowego skierował swoją prośbę o przyjęcie do nowicjatu chrystusowców. „Niniejszym zwracam się z uprzejmą prośbą o przyjęcie mnie w bieżącym roku do nowicjatu kleryków. Mam szczerą wolę zostać kapłanem w Towarzystwie Chrystusowym dla Wychodźców i pragnę gorąco całe swoje życie poświęcić na służbę Bogu i polskiej rzeszy wychodźczej. Decyzję wstąpienia do Towarzystwa motywował dalej: „W czasie mego prawic trzyletniego pobytu na terenie Małego Seminarium miałem możność poznać wzniosły cel oraz zadania Towarzystwa Chrystusowego. Widziałem również gorliwą i ofiarną pracę kapłanów i braci Zgromadzenia i wszystko to wpłynęło dodatnio na utwierdzenie i ugruntowanie mojego powołania oraz ożywiło we mnie umiłowanie do życia zakonnego".
Nowicjat w Towarzystwie Chrystusowym Arkadiusz rozpoczął 7 września 1949 r. w domu nowicjackim w Ziębicach. Tam też rok później, 8 września 1950 r., złożył swoją pierwszą profesję zakonną. Odnawiał ją później w czasie swoich filozoficzno-teologicznych studiów w Wyższym Seminarium Duchownym Chrystusowców w Poznaniu.
Wiosną 1953 r. decyduje się na złożenie profesji wieczystej. Podanie-prośbę o wyrażenie zgody na złożenie profesji wieczystej w Towarzystwie kieruje do Przełożonego Generalnego 15 czerwca 1953 r., a samą profesję składa 8 września 1953 r. w Domu Głównym w Poznaniu.
Drogę Arkadiusza do kapłaństwa w zakonności wyznaczają jeszcze: tonsura, ostiariat, eksorcysta, akolita i subdiakonat - te niższe święcenia otrzymał przez posługę bpa. F. Jedwabskicgo, abpa W. Dymka, bpa H. Bednorza.
10 maja 1955 r. w prośbie o dopuszczenie do diakonatu zaznaczył: „Święcenia te przyjmuję dobrowolnie, świadomy obowiązków, które na siebie przyjmuję. Oświadczam, iż pragnę pracować jako kapłan zakonnik w szeregach Towarzystwa Chrystusowego". Święcenia akolitatu Arkadiusz przyjął poprzez posługę bpa L. Bernackiego dnia 29 maja 1955 w Poznaniu, a w szeregi kapłanów wprowadził 15 kwietnia 1956 r. abp W. Dymek.
Lata kapłańskiej posługi - to dla ks. Arkadiusza lata służby polskim rzeszom emigracyjnym. Już 27 grudnia 1957 r. wyjechał do Francji, by podjąć obowiązek duszpasterza Polaków w Bruay en Artois. i stycznia 1961 do maja 1965 r. wykonywał obowiązki duszpasterskie w Essen. 30 maja 1965 r. opuścił kontynent europejski, by podjąć pracę duszpasterską w Kanadzie. Najpierw w Krydor później Calgary. W tym czasie wypełniał też obowiązki członka tzw. Rady Regionalnej. W 1970 r. został przeniesiony do USA, by podjąć o-wiązki duszpasterza polonijnego w Three Rivers. Rok później 3.09.1971) wrócił do Europy, by swoją duszpasterską opieką otoczyć ośrodki polskie w Manchester w Anglii. Po powrocie do USA (05.1973) podjął się obowiązków asystenta w polskim ośrodku duszpasterskim w Wyandotte a później w Bostonie. Choroba, która towarzyszy wszystkim jego duszpasterskim zmaganiom, zmusza do stopniowego zwalniania rytmu życia. l września 1983 r. podejmuje się jeszcze wypełniać obowiązki kapelana sióstr w Enfield. Od połowy 1991 r. jest już rezydentem, najpierw w domu prowincjalnym prowincji północnoamerykańskiej w Sterling Hts. , a od grudnia w naszym mu w Calgary.
Wiadomość o śmierci ks. Arkadiusza Boryczki obiegła szeregi chrystusowców 21 października br., a sam pogrzeb odbył się kilka i później - 26 października.
W modlitewnej pamięci nawet najmłodszych chrystusowców ks. Akadiusz pozostanie jako ten, który regularnie w maju przyjeżdżał do Polski. Odwiedzał dom nowicjacki. Chętnie dzielił się swoim duszpasterskim doświadczeniem i radością tryskającą z głębi jego kapłańskiego i zakonnego serca. Pomimo cierpienia jakim, sam był doświadczony, umiał znaleźć czas dla każdego spotkanego. Chętnie przystawał, czy przysiadał na kawałku ławki w parku, by wyrażać swoje zatroskanie o dzieło prowadzone w Kościele przez współbraci chrystusowców. Ci, którzy utrzymywali z nim kontakt poprzez listy, doświadczali jego zaangażowania się w misję Towarzystwa i podziwiali umiejętność radosnego godzenia się z cierpieniem i przemijaniem.
W jednym z ostatnich listów pisanych do swojego przyjaciela dniu 24 września 1992 r. ks. Arkadiusz zauważył: „Widzisz po moim piśmie, że piszę okropnie i to są ZNAKI CZASU. W przyrodzie : 100% jesieni. W życiu też jesień życia".

ks. Wojciech Necel TChr