Wszystko dla Boga i Polonii...

+ śp. ks. mgr Władysław Pyclik



Urodził się 30.05.1914 r. w Rychwałdzie, pow. Żywiec woj. krakowskie. Rodzicami byli Józef i Franciszka z domu Hawęźlak. Po ukończeniu Gimnazjum Humanistycznego w Żywcu 05.06.1935 r. Władysław odbył służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy.
Do Towarzystwa Chrystusowego w Potulicach zgłosił się we wrześniu 1937 r. i rozpoczął nowicjat 28.09.1937 roku. Pierwszą profesję złożył 29.09.1938 r. w Potulicach i dozgonną 14.01.1942 r. w Krakowie.
Studia filozoficzno-teologiczne rozpoczął w gnieźnieńskim Seminarium Duchownym 01.10.1938 roku. Naukę przerwała II wojna światowa. Podobnie jak wielu Polaków w tym czasie zostaje Władysław Pyclik wywieziony do Niemiec na przymusowe roboty. Ucieka jednak i przedostaje się do Krakowa. Tam kończy studia i otrzymuje świecenia kapłańskie z rąk abp. Michała Godlewskiego dnia 4 czerwca 1944 roku.
W latach 1944 do 1945 pracuje jako kapelan u ss. felicjanek w Dobranowicach i w 1945 r. jako kapelan w szpitalu zakaźnym w Krakowie. Następnie zostaje kapelanem ss. Sercanek w Krakowie i podejmuje studia na U.J., które kończy w 1948 r. z tytułem magistra filozofii. W latach 1946-47 pełni też obowiązki wikariusza w par. Św. Jana Chrzciciela w Szczecinie. Od 1948 do 1957 r. ks. Pyclik wykładał filozofię w Wyższym Seminarium Duchownym Towarzystwa Chrystusowego. w Poznaniu. W 1958 r. władze Towarzystwa Chrystusowego skierowały ks. Pyclika na dalsze studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Naukę własną łączył ks. Pyclik z działalnością kaznodziejską i pedagogiczną, był też gorliwym spowiednikiem. Był członkiem Komisji dla Spraw Ślubów Zakonnych (31.08.1967) także delegatem na IV (lipiec 1968 r.) i V (16- 23.02.1970 r.) Kapitułę Generalną Towarzystwa Chrystusowego.
Chociaż nie miał nadziei na pracę wśród rodaków na obczyźnie z powodu słabego zdrowia, jednak 4 marca 1976 r. wyjechał do USA. i Kanady jako konferencjonista i rekolekcjonista współbraci. Starał się popularyzować codzienne czytanie Pisma Świętego, o czym świadczy ulotka o formacji ewangelicznej. Podkreślił w niej, że „czytanie Ewangelii... staje się dla nas źródłem światła, pokoju i umocnienia”. W 1978 r. był także kapelanem sióstr w Castleton.
Ks. Władysław Pyclik wrócił do kraju w 1990 r. i osiadł w Ziębicach, gdzie zmarł 2 marca 1991 r. i został pochowany w kwaterze chrystusowców na miejscowym cmentarzu.

***

Kazanie na pogrzebie śp. ks. Władysława Pyclika
Ziębice 5 marca 1991 r.

„Powracam do Tego. który mnie powołał, wy zaś uwielbiajcie Pana na ziemi i Bogu dzięki składajcie”.
Te słowa z Księgi Tobiasza będą natchnieniem naszego pogrzebowego rozważania. Bo kapłańskim i zakonnym pogrzebem oddajemy religijną posługę śp. ks. Władysławowi Pyclikowi, którego Pan Bóg powołał do wieczności w siedemdziesiątym siódmym roku życia a w czterdziestym piątym kapłaństwa.
Wszystkim, których ta śmierć napełniła smutkiem, zwłaszcza stroskanej rodzinie, składamy wyrazy serdecznego współczucia. Na trumnie zaś śp. ks. Władysława składamy wieniec naszych modlitw i wspomnień.
Pogrzeb chrześcijański jest przede wszystkim posługą modlitwy. Pouczają nas o tym natchnione słowa liturgii pogrzebowej: „Święta i zbawienna jest myśl modlić się za umarłych. Przypominamy sobie też tę prawdę w codziennym pacierzu, w artykule wiary św. „wierzę w świętych obcowanie”. Mówi on o więzi duchowej - więzi miłości pomiędzy Kościołem pielgrzymującym a Kościołem oczyszczającym i triumfującym. Ci, którzy odeszli z tego świata, mogą tylko liczyć na nasze pielgrzymie i braci w szczęśliwości wiecznej modlitewne wsparcie, bo dla nich skończył się czas zasługi.
Dla nas Drodzy Współbracia w kapłaństwie i w społeczności zakonnej, każdy pogrzeb zakonny jest katechezą o wielkim darze powołania do życia konsekrowanego i kapłańskiego. Bo oto w tym najważniejszym momencie przejścia do wieczności cała Rodzina zakonna spieszy z modlitewnym wsparciem dla współbrata. Przy ołtarzu staje pod przewodnictwem Wikariusza Generalnego kilkudziesięciu współbraci kapłanów. Wszystkie prowincje zakonne zostały powiadomione o przejściu do wieczności ks. Władysława. Razem z nami modlą się współbracia w dalekiej Australii, w Afryce, w Kanadzie, w Stanach Zjednoczonych - że wspomnę tylko najdalej oddalone tereny naszych duszpasterskich i zakonnych posłannictw. Czterystu dziewięćdziesięciu ośmiu współbraci powtarza w tej chwili modlitwę: „Wszechmogący Boże wysłuchaj nasze prośby o zbawienie Twojego sługi kapłana Władysława, który głosił braciom Twoje imię i spraw, aby na wieki radował się w społeczności Świętych”.
I nie jest to jednorazowy pogrzebowy zryw modlitewny. Śp. ks. Władysław zostaje włączony w codzienny rytm modlitewny swoich współbraci. W tym świetle powtórzmy - jak odnawia się w naszej świadomości wielki dar powołania kapłańskiego i zakonnego.
Pozwólcie, że podzielę się wspomnieniem, które łączy się z naszą modlitewną refleksją pogrzebową. Dnia 29 maja 1939 r. spędzaliśmy wieczorną rekreację w Polskim Kolegium w Rzymie na Awentynie. Zadzwonił telefon. Obecny wśród nas ks. rektor Andrzej Wronka - późniejszy biskup, podejmuje słuchawkę i po krótkiej rozmowie oznajmia nam, że zmarła matka Urszula Ledóchowska i generał ojców jezuitów prosi o odmówienie w intencji zmarłej różańca. Udaliśmy się do kaplicy, by spełnić prośbę Ledóchowskiego. Po pierwszej dziesiątce usłyszeliśmy szum silnika samochodowego i do kaplicy wszedł stroskany o. Ledóchowski, by włączyć się w dalszą modlitwę w intencji śp. swej siostry Urszuli. Po zakończonych modlitwach, opowiadał nam o ostatnich chwilach zmarłej i prosił o udział w pogrzebie. Byliśmy zbudowani tak pilną troską o. Ledóchowskiego o modlitwę za śp. siostrę Urszulę. Równocześnie nieco zdziwieni intensywną troską o modlitwę za zmarłą w opinii świętości wielką naszą rodaczkę - dziś błogosławioną. Przyszły nam wtedy na myśl słowa Pisma św.: „Komu więcej dano, od tego też więcej wymagać będą”.
Obok wieńca modlitw składamy na trumnie śp. ks. Władysława wieniec wspomnień. Najkrócej można by je wyrazić w stwierdzeniu, że ks. Władysław pozostawił po sobie jak najlepsze wspomnienie kapłańskie i zakonne. A oto niektóre szczegóły. Pochodził z ziemi żywieckiej. W jego temperamencie można było dostrzec coś z „góralszczyzny”. Był usposobienia żywego i bardzo prostego w obejściu.
Po skończeniu szkoły średniej odbył służbę wojskową w szkole Podchorążych Rezerwy. W 1937 r. zostaje przyjęty do nowicjatu naszej Rodziny Zakonnej. Po złożeniu profesji w roku następnym rozpoczyna studia filozoficzno-teologiczne w Seminarium Duchownym w Gnieźnie - przerwane przez wybuch drugiej wojny światowej. W pierwszych latach zawieruchy wojennej śp. ks. Władysław dzieli los wielu tysięcy Polaków - zostaje wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec, gdzie pracuje jako robotnik rolny. Udaje mu się stamtąd po pewnym czasie wydostać, by w Krakowie, w tajnym studium kontynuować przygotowanie do kapłaństwa. 4 czerwca 1944 r. otrzymuje święcenia kapłańskie. Po zakończeniu działań wojennych, przełożeni skierowują ks. Władysława na dalsze studia z zakresu filozofii chrześcijańskiej na Uniwersytet Jagielloński w Krakowie, gdzie miał możność słuchać wykładów i korzystać z kierownictwa naukowego - wielkiego ks. Konstantego Michalskiego. Równocześnie udziela się bardzo gorliwie w duszpasterstwie w pięknym kościele sióstr sercanek. Jest wielce ceniony jako porywający kaznodzieja i gorliwy spowiednik.
Po zakończeniu studiów krakowskich zostaje skierowany jako wykładowca filozofii do Seminarium Duchownego Towarzystwa najpierw w Ziębicach a potem w Poznaniu. Klerycy cenili wielce jego wykłady, odznaczające się zwięzłością i wielkim zaangażowaniem wykładowcy.
W odnoszeniu się do studentów zarówno podczas wykładów jak i podczas egzaminów wykazywał wielki takt i szacunek. Klerycy odwzajemniali mu się szczerą sympatią. I nawet we wspomnieniach humorystycznych - że ks. Profesor w roztargnieniu filozoficznym, miewał u jednego trzewika sznurówkę czarną a u drugiego białą - wyrażano jego zaangażowanie w powierzone obowiązki z pominięciem pewnych szczegółów kosmetycznych.
Dla poszerzenia horyzontów naukowych został skierowany z poznańskiej katedry seminaryjnej na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Nigdzie jednak „nie wytrzymał” jako wykładowca czy student, lecz udzielał się równocześnie duszpastersko jako okolicznościowy kaznodzieja, rekolekcjonista i niestrudzony spowiednik. Rektor KUL, ks. profesor Krąpiec powiedział w pewnej towarzyskiej rozmowie, że ks. Pyclikowi daje pierwszą lokatę wśród studentów teologów, bo on wszystkie zdobycze kapłańsko-naukowe przekazuje gorliwie na kulowskiej „poczekajce” i w innych ośrodkach akademickiego duszpasterstwa.
Ostatnie kilkanaście lat swego kapłańskiego życia poświęcił śp. ks. Władysław bezpośredniemu duszpasterstwu polonijnemu w Kanadzie w Calgary i w Stanach Zjednoczonych w Casttelton. Na pewno w tych dniach odbywają się tam nabożeństwa żałobne w jego intencji, bo i tam pozostawił pamięć gorliwego duszpasterza.
W życiu osobistym był ks. Władysław abnegatem. Potrzeby osobiste miał minimalne. Cały był pochłonięty pracą dydaktyczną i duszpasterską. Jego wspomnienie pozostanie cenną duchową wartością w skarbnicy pamiątek Towarzystwa. Ufamy, że Pan Bóg wysoko ocenił jego życie kapłańskie i zakonne a na progu wieczności wyszła mu na spotkanie św. Teresa od Dzieciątka Jezus, której portrecik stale miał na biurku, a w naukach propagował jej „małą drogę”.
Pogrzeb jest też dla nas pielgrzymujących katechezą o życiu wiecznym, które Pan Bóg przygotował tym, którzy Go miłują. Słuchaliśmy w Ewangelii słów pełnych duchowej słodyczy o przygotowanej uczcie w domu Ojca. Zauważmy jak o tych wielkich, olśniewających prawdach Pan Jezus mówi do nas jak do przedszkolaków. „Szczęśliwi owi słudzy, których Pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę powiadam wam: przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał” (Łk 13, 37). Na innym miejscu znów Pan Jezus mówi: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele... Idę... przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście I wy byli tam, gdzie ja jestem” (J 14,2-3). Słuchając tych słów, możemy powtórzyć za uczniami idącymi do Emaus: „Czy serce nie pałało w nas, gdy mówił do nas... i Pisma nam wykładał” (j.24,32).
I na dalszą drogę naszych doczesnych posłannictw Pan Jezus wskazując na trumnę naszego współbrata, którego odwołał do wieczności mówi: „I wy bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” ( Łk 13,40).
Obecni na tym kapłańskim pogrzebie tutejsi parafianie podziękujcie llogu za dar posługi kapłańskiej, przez który do dusz waszych spływają laski Boże. Przy trumnie odwołanego do wieczności kapłana, jego posługa bardziej się ludowi Bożemu uprzytamnia.
Tak więc, składając na Twojej trumnie księże Władysławie wieniec naszych modlitw i wspomnień, równocześnie umacniamy się Twoim pogrzebem na dalsze pielgrzymowanie do domu Ojca, bo czujemy, Ic gdybyś mógł do nas w tej chwili przemówić to powiedziałbyś te ulowa: „Powracam do Tego, który mnie posłał - wy zaś uwielbiajcie Pana na ziemi i Bogu dzięki składajcie” (Tob 12,20).

ks. Witold Stańczak TChr