Wszystko dla Boga i Polonii...

+ śp. ks. Alojzy Dudek



W uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła największych misjonarzy narodów Pan Życia i Śmierci powołał do siebie księdza Alojzego Dudka, najstarszego z żyjących chrystusowców, który świecenia kapłańskie otrzymał jeszcze przed wojną z rąk Założyciela kard. Augusta Hlonda, Prymasa Polski. Zmarły ks. Alojzy przez większość swojego długiego, kapłańskiego i zakonnego życia był misjonarzem głoszącym misje i rekolekcje.

Ks. Alojzy Dudek urodził się 14 grudnia 1913 r. w Tychach na Górnym Śląsku. Syn Jana i Katarzyny z domu Anderko. Ochrzczony został w miejscowej parafii p.w. św. Marii Magdaleny w Tychach. Po ukończeniu miejscowej ośmioklasowej Szkoły Podstawowej kontynuował dalszą naukę w Państwowym Gimnazjum typu staroklasycznego im. B. Chrobrego w Pszczynie. Tam też w parafii p.w. Wszystkich Świętych przyjął sakrament bierzmowania. Naukę w gimnazjum zakończył w 1932 r. egzaminem dojrzałości. Będąc jeszcze w klasie maturalnej, czytał w periodykach kościelnych, m.in. w ?Gościu Niedzielnym? informacje o zamiarze Prymasa Polski, kard. Augusta Hlonda założenia nowego, polskiego zgromadzenia zakonnego, które podjęło by pracę dla dobra polskich emigrantów. Jako jeden z pierwszych złożył w 1932 r. podanie o przyjęcie do samego prymasa kard. Hlonda, który osobiście przyjmował pierwszy rocznik późniejszych chrystusowców.

Pod koniec sierpnia 1932 r. przyjechał do Potulic i 1 września wraz z kandydatami na kleryków i braci rozpoczął rekolekcjami, które głosił pallotyn ks. Józef Bogdan, pierwszy aspirandat pod kierownictwem ks. Ignacego Posadzego, również aspiranta. Po jego ukończeniu 7 października 1932 r. aspiranci rozpoczęli, ośmiodniowe rekolekcje przed pierwszym nowicjatem, prowadził je również pallotyn, ks. Szuliński. 15 października 1932 r. młody Alojzy rozpoczął kanoniczny nowicjat, pierwszy w dziejach Towarzystwa Chrystusowego, zwanym pierwszym batalionem Bożej podchorążówki. Pierwszym magistrem nowicjatu był, sam również nowicjusz, ks. I. Posadzy. Wielkie wrażenie na młodym nowicjuszu Alojzym wywarła osoba Założyciela, kard. Hlonda, a zwłaszcza jego pierwsze odwiedziny w październiku w Potulicach oraz wygłoszone przy tej okazji słowa do nowicjuszy. Specjalnie zapadły mu w serce słowa, które realizował w całym swoim późniejszym życiu kapłańskim i zakonnym: "[...] moi kochani nowicjusze, jeszcze jedna uwaga wystrzegajcie się ponurości... radość i wesele niech was nigdy nie opuszczają... świętość wasza niech będzie pogodna, jasna i radosna". Kolejny raz kard. Założyciel Hlond przyjechał do Potulic na początku grudnia i nowicjusz Alojzy wraz z innymi nowicjuszami, 8 grudnia 1932 r., otrzymał z jego rąk sutannę, były to pierwsze obłóczyny w Towarzystwie Chrystusowym. Pierwszą profesję zakonną złożył 19 marca 1934 r. w Potulicach. Następnie rozpoczął dwuletnie studia filozoficzne w Wyższym Seminarium Duchownym w Gnieźnie ukończone egzaminem tzw. philosophicum 1 lipca 1935 r. Po ich ukończeniu rozpoczął czteroletnie studia teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym w Poznaniu, a w maju 1938 r. złożył egzamin z teologii tzw. rigorosum. Zakonną profesję dozgonną złożył 19 marca 1937 r. w Potulicach. Podczas studiów teologicznych, od wprowadzenia do stanu duchownego przez obrzęd tonsury, przyjmował kolejne posługi kapłańskie: ostiariat, lektorat, egzorcysta i akolitat. Święcenia kapłańskie subdiakonatu otrzymał w październiku 1938 r. z rąk Założyciela kard. A. Hlonda, święcenia diakonatu przyjął 4 marca 1939 r. w Poznaniu z rąk biskupa Antoniego Laubitza. Święcenia kapłańskie przyjął 3 czerwca 1939 r. w Poznaniu, a otrzymał je z rąk kard. A. Hlonda, Prymasa Polski ? były to święcenia pierwszego rocznika, pierwszego batalionu Bożej podchorążówki.

Po święceniach kapłańskich i odprawieniu prymicji w rodzinnej parafii św. Marii Magdaleny w Tychach został skierowany, jako wikariusz, na swoją pierwszą placówkę duszpasterską do parafii katedralnej w Łucku na Wołyniu. Pracował tam do czasu wkroczenia żołnierzy armii czerwonej. Dołączył tam do niego kolega kursowy ks. Paweł Kontny pochodzący również z Tychów, a pracujący po święceniach kapłańskich w Estonii. Obydwaj za poleceniem ordynariusza, biskupa Adolfa Szelążka udali się 15 października 1939 r. do rodzinnej parafii w Tychach, na Śląsku. W rodzinnej parafii pracował jako rezydent, pomagając również w okolicznych parafiach.

21 czerwca 1942 r. został wcielony do wojska niemieckiego i jako sanitariusza skierowano go na front wschodni. 5 września 1943 r. został wzięty do niewoli rosyjskiej i przebywał w obozie jenieckim do końca roku. Od 1 stycznia 1944 r. rozpoczął kapelańską posługę duchowną w 3 Dywizji Piechoty im. Romualda Traugutta, która tworzyła się w Sielcach n. Oką i awansowany do stopnia kapitana. Dowódcą Dywizji był gen. Stanisław Galicki. Będąc kapelanem, wraz z przydzielonym adiutantem dojeżdżał do poszczególnych jednostek wojskowych Dywizji, najpierw konno, a potem przydzielono mu służbowy samochód. W każdą niedzielę w Sielcach odprawiał po trzy msze święte, dla poszczególnych pułków. Wielu młodych polskich żołnierzy, zaciągniętych do tworzącego się wojska, miało wtedy pierwszy kontakt po kilku latach z polskim księdzem. Odprawiał również często msze oraz udzielał sakramentów świętych w Batalionie Sanitarnym. W kwietniu 1944 r. 3 Dywizja została skierowana na front. Szlak bojowy prowadził poprzez Wołyń, a pierwsze zakwaterowanie miał w lasach wołyńskich k. Łucka. W Przebrażu poświęcił sztandar 3 Dywizji Piechoty. Jak wspominał ks. Alojzy, kiedy przejeżdżali przez Łuck (swoja pierwszą placówkę duszpasterska po święceniach) młodzież witała ich obrazkami i chorągiewkami biało-czerwonymi. Otrzymał wtedy obrazek z napisem: "Niech Cię Bóg prowadzi do zwycięstwa". W lipcu 1944 r. przekroczyli Bug i wjechali do Lublina. Brał tam udział w uroczystym pogrzebie wszystkich więźniów zamku lubelskiego, rozstrzelanych przez wycofujących się Niemców. Dalej szlak bojowy prowadził nad Pilicę, gdzie zostali po miesiącu zluzowani przez dywizję radziecką i skierowani do pomocy walczącej Warszawie i rozlokowani zostali w Aninie. Brał udział w forsowaniu Wisły, podczas którego zginęło i zostało rannych wielu żołnierzy. W zorganizowanym szpitalu polowym zaopatrywał na śmierć ciężko rannych, odprawiał nabożeństwa i grzebał zmarłych. Po upadku Powstania Warszawskiego Dywizję rozmieszczono w Rembertowie i Zielonce, odprawiał wtedy w kościele garnizonowym oraz w poszczególnych pułkach. 12 stycznia 1945 r. 3 Dywizja wkroczyła do opuszczonej przez Niemców Warszawy i dalej jej szlak prowadził przez Sochaczew, Płock, Bydgoszcz, Jastrowię, Szczecinek (Wał Pomorski) do Kołobrzegu. Tam brał udział w zdobywaniu tego miasta, udzielając pomocy duchowej rannym żołnierzom oraz grzebiąc poległych. Po zdobyciu miasta ks. Alojzy Dudek odprawił dziękczynną mszę świętą w wyzwolonym Kołobrzegu. Dalej szlak bojowy prowadził kapelana ks. kapitana Alojzego, aż do Berlina. Kapitulację Niemców i koniec wojny przeżył w Berlinie. Pod tym miastem odprawił uroczystą, dziękczynną Mszę świętą, w której udział wzięła generalicja, sztab oraz cała 3 Dywizja z orkiestrą wojskową. Zakończono ją śpiewem "Boże coś Polskę...". Po zakończeniu wojny, jeszcze pod Berlinem został odznaczony przez gen. Stanisława Popławskiego Krzyżem Zasługi za pracę kapelańską w czasie wojny. Później został awansowany do stopnia majora Wojska Polskiego i jako kapelan służył jeszcze do 15 września 1948 r. Potem został odznaczony jeszcze innymi orderami i medalami m.in. Krzyżem Powstańców i za Zdobycie Berlina. Będąc w stanie spoczynku został awansowany kolejno do stopnia podpułkownika, a potem pułkownika.

Do Poznania, siedziby Domu Głównego Towarzystwa Chrystusowego przyjechał w 1945 r. w mundurze wojskowym, na sierpniowe rekolekcje kapłańskie, w czasie których końcową naukę wygłosił Założyciel, kard. A. Hlond. Przedstawił w niej dalsze zadania dla zgromadzenia zakonnego w zmieniającej się rzeczywistości politycznej i skierowania sił na Pomorze Zachodnie.

Po zakończeniu kapelańskiej służby wojskowej, ks. Alojzy został skierowany 13 października 1948 r. jako wikariusz współpracownik do parafii św. Jana Chrzciciela w Szczecinie. Pracował tam do marca 1957 r., kiedy to 25 marca został zamianowany administratorem parafii św. Ottona w Pyrzycach. 10 września 1958 r. otrzymał podziękowanie za pracę w Pyrzycach oraz dekret mianujący go administratorem parafii p.w. Matki Boskiej Bolesnej w Chociwelu. Pracował tam do września 1960 r.

1 września 1960 r. rozpoczął się kolejny okres w życiu ks. Alojzego Dudka. Został wtedy mianowany kierownikiem Grupy Misyjnej Towarzystwa w Ziębicach, z którą został już praktycznie związany, aż do końca życia. Był to szczególny okres w życiu Narodu, trwała peregrynacja obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej oraz Wielka Nowenna przygotowująca na tysiąclecie chrztu Polski. Ks. Alojzy wraz ze współbraćmi z grupy niestrudzenie głosił misje i rekolekcje po całej Polsce. Można powiedzieć, że nie było diecezji oraz całych dekanatów w których nie głosiłby słowa Bożego. Mimo zmęczenia, zawsze radosny wygłaszał kazania, godzinami służył w konfesjonale oraz służył wszelkimi posługami kapłańskimi. Zdobył sobie na tym polu szczerą wdzięczność duchowieństwa oraz słuchającego go ludu Bożego. W Grupie Misyjnej, jako jej kierownik lub zastępca służył nieprzerwanie do lipca 1972 r., kiedy to został skierowany na jeden rok jako penitencjarz do parafii św. Jana Chrzciciela w Szczecinie. Po roku powrócił do pracy misjonarskiej w Grupie Misyjnej, jako rezydent w Ziębicach. Podczas pracy w Grupie Misyjnej, bardzo skrupulatnie prowadził notatki dotyczące całej jej działalności. Będąc misjonarzem i rezydentem w Ziębicach, zawsze chętnie wyjeżdżał na zaproszenia przez proboszczów do głoszenia kazań, prowadzenia misji i rekolekcji. Nie odmawiał też zastępstw kapłańskich w parafiach i kapelaniach. Uroczyście obchodził swoje jubileusze kapłańskie, najpierw złoty, potem kolejne diamentowe i brylantowe 60-lecia oraz rzadki jubileusz 65-lecia. Padało wtedy zawsze wiele słów podkreślających zasługi jubilata.
Stopniowo długoletnie życie zaczęło się wypalać i postępująca choroba nie pozwalała już się swobodnie poruszać, odprawiał wtedy msze święte w swoim pokoju. Mimo choroby, zawsze był uśmiechnięty, a szczególnie serdecznie podejmował odwiedzających go gości. Szczególnie mocno interesował się życiem i działalnością współbraci pracujących w kraju i za granicą, notując nawet poszczególne zmiany osobowe. Dobra pamięć, prawie do samego końca życia pozwalała mu interesować się życiem całej wspólnoty chrystusowców. Znamienne jest, że nowicjusz i szeregowiec pierwszego batalionu Bożej podchorążówki ks. Alojzy Dudek zakończył swoją służbę jako pułkownik. Zmarł 29 czerwca 2006 r. w Ziębicach w uroczystość największych misjonarzy św. Piotra i Pawła, w 93 roku życia, 73 życia zakonnego i 67 życia kapłańskiego.

Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się 1 lipca 2006 r. w Ziębicach Mszą świętą, której przewodniczył przełożony generalny ks. Tadeusz Winnicki, a kazanie pogrzebowe wygłosił krajan ks. Alojzego, ks. Bernard Kołodziej. Przedstawiając osobę ks. Alojzego, podkreślił, że Towarzystwo zamyka kolejny okres swojego istnienia żegna ostatniego współbrata, który świecenia kapłańskie otrzymał z rąk Założyciela kard. A. Hlonda. Udział w liturgii żałobnej wzięli liczni współbracia z kraju i zagranicy, księża diecezjalni i o. cystersi, siostry zakonne, była delegacja z rodzinnych Tychów z proboszczem ks. Teofilem Grzesicą, delegacje i poczty sztandarowe, kombatanci oraz liczni wierni z Ziębic. Na koniec mszy świętej, podkreślając osobę żegnanego kapłana, słowa podziękowania wygłosił przełożony generalny ks. T. Winnicki. Kondukt żałobny poprowadził wikariusz generalny ks. Zbigniew Rakiej, który nad otwartą mogiłą wypowiedział jeszcze raz słowa podziękowań za osobę zmarłego współbrata ks. Alojzego oraz podziękował wszystkim obecnym, którzy wzięli udział w jego ostatniej ziemskiej drodze. Ks. Alojzy Dudek spoczął w kwaterze chrystusowców na cmentarzu w Ziębicach.

Ks. Bernard Kołodziej TChr

Kazanie pogrzebowe wygłoszone przez ks. Bernarda Kołodzieja TChr na pogrzebie śp. ks. Alojzego Dudka TChr 1 lipca 2006 r.

Czcigodny Księże Generale!
Bracia Kapłani!
Szanowni wszyscy zgromadzeni na tej żałobnej, pogrzebowej uroczystości!
Zgromadzenie nasze, Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej, w przededniu 75. rocznicy swojego powstania, zamyka dzisiaj pewien wielki etap swojego istnienia.
Żegnamy dzisiaj naszego współbrata, ks. pułkownika Alojzego Dudka, jednego z pionierów naszego Towarzystwa. Pochodzący z Tychów młody maturzysta Alojzy, dowiedział się w 1932 r., że kard. August Hlond, Prymas Polski zamierza założyć nowe, polskie zgromadzenie zakonne, którego celem ma być opieka duchowa i kulturalno-społeczna Polaków rozrzuconych po wszystkich lądach świata. Nie wahając się długo, Alojzy wraz z Pawłem Kontnym i jeszcze jednym kolegą z Tychów, napisali do kard. Hlonda prosząc o przyjęcie do organizowanego nowego zgromadzenia zakonnego. On to wraz z przyjętymi 18 kolegami kursowymi i z jednym kapłanem ks. Ignacym Posadzym, którego Założyciel wybrał na organizatora nowego zgromadzenia, rozpoczął w sierpniu 1932 r. pisać dzieje Towarzystwa Chrystusowego, a wszyscy wkrótce rozpoczęli pierwszy nowicjat zwany: pierwszym batalionem Bożej podchorążówki.
Dzisiaj żegnamy ostatniego współbrata z tego pierwszego batalionu Bożej podchorążówki, księdza pułkownika Alojzego Dudka, długoletniego kapelana wojskowego, misjonarza i od 1960 roku kierownika Grupy Misyjnej Towarzystwa Chrystusowego.
Dziś, nasz współbrat, ksiądz misjonarz Alojzy Dudek, już bez słów, w milczeniu śmierci wygłasza do nas swoje ostatnie kazanie.
Słyszeliśmy przed chwilą w przeczytanym fragmencie Ewangelii św. Jana, jak Jezus przybył do Betanii po śmierci Łazarza, brata Marii i Marty. Przybył tam po czterech dniach, od chwili złożenia Łazarza w grobie, aby je pocieszyć po śmierci brata. Wywiązała się wtedy ciekawa dyskusja po stwierdzeniu Marty, która powiedziała do Jezusa: Panie gdybyś tu był brat mój by nie umarł! I dalej mówiła: wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś Go prosił! Jezus powiedział wtedy znamienne, ponadczasowe zdanie: Brat twój zmartwychwstanie!. Marta potwierdziła to, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w czasie ostatecznym. Usłyszała wtedy dalszy ciąg ponadczasowych słów Chrystusa: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki - wierzysz w to?
Świętej pamięci ksiądz misjonarz Alojzy w całym swoim długim życiu kapłańskim głosił tę prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa, o życiu wiecznym i o naszym zmartwychwstaniu. On dzisiaj, jak wierzymy, że będąc już u swojego Mistrza Chrystusa Zmartwychwstałego, kieruje do nas, otaczających jego doczesne szczątki te same słowa Jezusa Chrystusa o zmartwychwstaniu: CZY WIERZYSZ W TO?
Wstępując do Towarzystwa Chrystusowego ks. Alojzy chciał nie tylko pogłębiać swoja wiarę w Chrystusa zmartwychwstałego, ale chciał tę wiarę zanieść wszędzie tam, gdzie biły polskie, często wątpiące serca. Od początku istnienia zgromadzenia, starał się żyć Ustawami Towarzystwa, które napisał Założyciel kard. August Hlond. On wraz ze swymi współbraćmi wsłuchiwał się w słowa Założyciela, które ten kierował do pierwszych nowicjuszy w Potulicach. Zapewne głęboko zapadły mu słowa skierowane do nich, aby w swoim życiu wystrzegali się ponurości, aby żyli pełni wewnętrznej radości - i taką radość zanosili naszym rodakom. Tym słowom Założyciela ks. Alojzy był wierny przez całe swoje długie życie.
Po latach formacji duchowej i intelektualnej, 3 czerwca 1932 roku diakon Alojzy przyjął w katedrze poznańskiej, wraz ze swoimi kolegami kursowymi, z rąk Założyciela kard. A. Hlonda, święcenia kapłańskie. Wśród święconych był również drugi tyszanin ks. Paweł Kontny. Wielkim wydarzeniem w tyskiej parafii były ich prymicje ks. Pawia Kontnego 5 czerwca, a następnego dnia ks. Alojzego Dudka. Różne były potem losy tej pierwszej dziesiątki święconych chrystusowców z pierwszego batalionu. Wszyscy zapisali jednak wspaniale karty historii zgromadzenia. Byli duszpasterze pracujący w kraju i za granicą. Byli również męczennicy, jak wspomniany ks. Paweł Kontny, który został zamordowany w 1945 r. przez żołnierzy radzieckich po wkroczeniu ich na Śląsk, czy pochodzący z Bielska ks. Rudolf Marszałek, ostatni dowódca AK w Beskidzie Śląskim, który został rozstrzelany w więzieniu mokotowskim w Warszawie w 1948 r.
Ks. Alojzy Dudek po święceniach kapłańskich i prymicjach w rodzinnych Tychach, został skierowany do pracy duszpasterskiej jako wikariusz do katedry łuckiej na Wołyniu, a ks. Kontny do pracy polonijnej w Estonii. Obydwaj pracowali tam do czasu wkroczenia armii czerwonej. Ks. Kontny przyjechał wtedy do Łucka i razem z ks. Dudkiem z polecenia ordynariusza diecezji, biskupa Adolfa Szelążka udali się w październiku 1939 r. na rodzinny Śląsk, do Tychów. Otrzymali jurysdykcję od ordynariusza katowickiego biskupa Stanisława Adamskiego i pomagali w rodzinnej parafii Marii Magdaleny, zaś ks. Kontny w kaplicy w Paprocanach, gdzie mieszkał, a potem w Lędzinach, gdzie został po wojnie zamordowany. W 1942 r. ich drogi się rozdzieliły. Ks. Alojzy, mimo składanej reklamacji został wcielony, jako sanitariusz do armii niemieckiej i wysłany na front wschodni. Tam dostał się do niewoli rosyjskiej i został osadzony w obozie jenieckim k. Moskwy. Z tego obozu, jako Polak i ksiądz został skierowany do polskiego obozu w Sielcach n. Oką, gdzie tworzyła się armia polska. Został tam kapelanem 3 Dywizji Piechoty im. Romualda Traugutta i awansowany do stopnia kapitana. W tej jednostce wojskowej służy! z pełnym poświęceniem żołnierzom, odprawiał msze święte, spowiadał, pocieszał i rozgrzeszał umierających oraz grzebał poległych. Odbył szlak bojowy od Sielec przez Wołyń - miał okazję wtedy być ostatni raz na swojej pierwszej placówce duszpasterskiej, dalej przez Lublin pod Warszawę do Anina, skąd jednostka polska daremnie próbowała desantem wesprzeć trwające Powstanie Warszawskie, ponosząc wielkie straty. Wraz z armią polską wkroczył w styczniu 1945 r. do opuszczonej przez Niemców Warszawy, a następnie szlak bojowy prowadził poprzez Bydgoszcz, zdobywanie Wału Pomorskiego do Kołobrzegu. Brał czynny udział w zdobywaniu tego miasta, a potem odprawił dziękczynną mszę świętą w polskim już Kołobrzegu. Dalej szlak prowadził do Berlina, gdzie po kapitulacji odprawiał uroczystą mszę świętą z udziałem generalicji, sztabu i pułków 3 Dywizji, zakończoną śpiewem „Boże coś Polskę..”. Tam też został odznaczony Krzyżem Zasługi za pracę kapelańską w czasie wojny. Potem został awansowany do stopnia majora i służył w wojsku polskim do października 1948 r. Został też odznaczony kolejnymi orderami i medalami m. in. za zdobycie Berlina i Krzyżem Powstańców. Będąc już w stanie spoczynku stopniowo został awansowany do stopnia pułkownika, a otrzymane medale i krzyże zawiesił w tym kościele przed obrazem Matki Boskiej, jako dziękczynne wotum.
Po zakończeniu służby w wojsku polskim został skierowany do pracy na Pomorze Zachodnie, gdzie był kolejno osiem lat wikariuszem w Szczecinie, a potem przez rok proboszczem w Pyrzycach i dwa lata proboszczem w Chociwelu. Od września 1960 roku został przeniesiony do Ziębic, gdzie został Kierownikiem Grupy Misyjnej Towarzystwa Chrystusowego. Odtąd z jednym rokiem przerwy, życie ks. Alojzego związane jest z tym miastem i z tym domem zakonnym. Tutaj była jego stała siedziba, stąd wyjeżdżał do pracy misyjnej i rekolekcyjnej. Praca w Grupie Misyjnej była szczególnym wyzwaniem - był to bowiem czas peregrynacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej i przygotowywanie Narodu Polskiego do wielkiej Rocznicy Milenium Chrztu Polski. Misje i rekolekcje prowadził w prawie wszystkich diecezjach Polski oraz w dziesiątkach dekanatów i setkach parafii. Po zakończeniu poszczególnych prac bardzo skrupulatnie prowadził wszelkie dane dotyczące parafii oraz całej działalności misjonarskiej oraz składał sprawozdania.
Tutaj w Ziębicach przez wiele lat był nowicjat naszego zgromadzenia, my którzyśmy go tu odbywali pamiętamy, że powracający z prac misyjnych księża, a szczególnie ks. Alojzy zawsze uśmiechnięty i radosny, znajdował czas na spotkania, na dzielenie się informacjami oraz służeniem w konfesjonale jako nadzwyczajny spowiednik. Nigdy nie odmawiał też pomocy na tak zwane zastępstwa na parafiach, gdzie służył chętnie swoją pomocą.
Podkreślić trzeba jeszcze jedną cechę, iż posiadając liczne znajomości prowadził rozległą korespondencję oraz że nigdy, aż do prawie samego swego końca życia, nie zalegał z odpisywaniem na otrzymywane listy.
Przedstawiając osobę zmarłego ks. Alojzego, dodać do tego wszystkiego trzeba jeszcze jego wielkie zainteresowanie sportem, a szczególnie piłką nożną i boksem. Potrafił doskonale połączyć sprawy i obowiązki duszpasterskie z możliwością śledzenia wszystkich wydarzeń. Był również doskonałym kronikarzem, co przy jego długim życiu, dobrej pamięci i prowadzeniu notatek, czyniła go niewyczerpanym źródłem informacji o czasach przeszłych i historii naszego zgromadzenia.
Dlatego z wielkim żalem żegnamy naszego współbrata ks. Alojzego. Znamienne jest, że Pan Wszechświata, Życia i Śmierci odwoła! go do wieczności w uroczystość największych misjonarzy Kościoła świętych Piotra i Pawia. Wierzymy, że zmarły ks. Alojzy dołączył już do Niebiańskiej Grupy Misyjnej i będzie wspiera! dalsze nasze poczynania na ziemi.

Ks. Bernard Kołodziej TChr