Wszystko dla Boga i Polonii...

+ śp. ks. Franciszek Feruga



Już od lat młodzieńczych był z konieczności wychodźcą i emigrantem, a później przez całe kapłańskie życie był duszpasterzem polonijnym, najpierw krótko we Francji i w Niemczech, a potem aż do końca pracował wśród Polaków w Australii. Z całym oddaniem służył naszym rodakom na Antypodach i tam też Pan życia i śmierci powołał go do siebie 29 lipca w Marayong k. Sydney w Domu Brata Alberta.
Ksiądz Franciszek Feruga urodził się 4 kwietnia 1922 r. w Mostach k. Czeskiego Cieszyna (Cesky Tesin) w Czechosłowacji, na Zaolziu. Był synem Józefa i Wiktorii z domu Bezecny. Ochrzczony został w kwietniu w rodzinnej parafii w Mostach, tam też w 1934 r. przyjął sakrament bierzmowania. Szkołę podstawową rozpoczął w rodzinnych Mostach, a następnie naukę kontynuował w Polskiej Szkole Wydziałowej w Czeskim Cieszynie, którą ukończył w 1936 r. W 1938 r. Wojsko Polskie zajęło Zaolzie, czyli czeską część Śląska Cieszyńskiego, które zostało przyłączone do Polski. Wtedy to Franciszek podjął pracę w Polskim Cieszynie, w fabryce mebli Skrivanek, w charakterze buchaltera. Pracował tam do 1943 r. Wtedy to w lipcu został wcielony do wojska niemieckiego i został wysłany na front do Francji, gdzie służył w piechocie. W 1944 r. dostał się do niewoli alianckiej w Boulonge, skąd ochotniczo zgłosił się do Wojska Polskiego na Zachodzie. Po wstąpieniu do Wojska Polskiego został przydzielony do łączności, do kompanii radiotelegrafistów, w której najpierw przeszedł szkolenie. W czasie szkolenia korzystał z kursów korespondencyjnych w zakresie gimnazjum ogólnokształcącego, gdyż celem jego było ukończenie gimnazjum i zdanie matury. Po zakończeniu wojny przybył wraz z Wojskiem Polskim do Anglii. Tam w maju 1945 r. zostało otwarte Gimnazjum Wojskowe, do którego został przyjęty do czwartej klasy. Małą maturę złożył w czerwcu 1946 r. W sierpniu 1946 r. został przyjęty do Liceum im. Juliusza Słowackiego w Szkocji, na wydział humanistyczny. Niestety, nie ukończył nawet jednej klasy, ponieważ po kilku miesiącach przeniósł się do Liceum Elektrotechnicznego w Millom, które ukończył w lipcu 1948 r. Po zwolnieniu z Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia (Polish Resettlement Corps) rozpoczął w październiku 1948 r. pracę w hucie żelaza w Kettering, Northamptonshire. W hucie pracował do 1951 r., a mieszkał w polskim hostelu rodzinnym w Lubenham nr. Market Harborough. Po zwolnieniu z huty podjął pracę jako robotnik przy budowie domów w Leicester. Czas wolny po pracy poświęcał pracy społecznej na terenie hostelu, a jego ulubioną lekturą były czasopisma religijne i kulturalne, takie jak: „Kultura", „Gazeta Niedzielna" i „Życie". Z własnego doświadczenia wiedział, jak ważnym problemem w życiu emigracyjnym jest zachowanie swojej tożsamości i jakie niebezpieczeństwa płyną ze strony zmaterializowanego świata dla człowieka chcącego zachować wiarę i mowę rodzinną. Odkrywał też w sobie powołanie do służby polskim emigrantom. Kiedy w jednym z numerów „Gazety Niedzielnej" znalazł ogłoszenie o istniejącym we Francji w Hesdigneul-lez-Bethune zgromadzeniu zakonnym służącym polskim emigrantom - Towarzystwie Chrystusowym dla Wychodźców - które otworzyło tam nowicjat i zapraszało kandydatów do wstępowania w szeregi chrystusowców, postanowił napisać list o sobie oraz prosić o informacje w sprawie przyjęcia do Zgromadzenia. W liście do przełożonego chrystusowców we Francji ks. Wiktora Mrozowskiego, skierowanym 14 maja 1953 r., napisał wprost: „Przeczytawszy dołączoną w «Gazecie Niedzielnej» ulotkę zatytułowaną: „Śmiała inicjatywa", postanowiłem pozytywnie zareagować na apel w formie uprzedniego zapytania, czy mógłbym zostać przyjęty do Towarzystwa Chrystusowego jako kandydat gotowy poświęcić się pracy kapłańskiej. Z zamiarem poświęcenia się służbie Bogu nosiłem się od najwcześniejszych lat mojej młodości, lecz nie miałem możliwości zrealizowania swoich dążeń, chociaż w tym postanowieniu trwałem zawsze i trwam nadal mimo 31 lat, które ukończyłem. [...] Chcę zasięgnąć informacji, czy moje zgłoszenie byłoby aktualne. Zdaję sobie sprawę, jaki ogrom pracy i wysiłku czekałby na mnie, ale mam szczere chęci i pokładam ufność w pomoc Bożą, gdyż dla Boga nie jest nic nigdy za późno. Prosiłbym uprzejmie o łaskawą odpowiedź. Świadectwa, względnie referencje czy inne szczegóły dostarczę na żądanie". Odpowiedź na ten list od superiora we Francji ks. W. Mrozowskiego była natychmiastowa, bo już 19 maja 1953 r. Warto zacytować niektóre fragmenty tego listu: „Pański życiorys tak jest pełen dojrzałego idealizmu, że na jego podstawie byłbym prawie gotowy przyjąć Pana na kandydata do kapłaństwa. Muszę się jednak trzymać zasad prawa kanonicznego. Pański wiek nie jest absolutnie przeszkodą, w tej chwili w nowicjacie przebywa 40-letni kapitan II Korpusu (późniejszy ks. Mieczysław Kowalczyk). Miałem okazję poznać kleryków ze Śląska. Byłem pełen podziwu dla ich patriotyzmu i ducha poświęcenia się. Sądzę, że to nieustanna walka o ducha polskiego kształtowała ich piękne charaktery. To wychowanie predestynuje Pana na kapłana polskich wychodźców.". Następnie ks. Mrozowski prosił o przesłanie wszystkich wskazanych i potrzebnych dokumentów do przyjęcia. Dodał, że wykształcenie predestynuje do przyjęcia, należy tylko uzupełnić język łaciński potrzebny do studiów na Uniwersytecie Gregoriańskim. Świadectwo moralności wystawił polski duszpasterz ks. kan. Franciszek Dziduszko. W świadectwie napisał: „Podkreślam, że osobiście
znam p. Franciszka Ferugę, zamieszkałego w polskim hostelu już od dłuższego czasu, i jako p.o. proboszcza z wielką przyjemnością stwierdzam, że wymieniony p. F. Feruga odznacza się wyjątkowymi zaletami charakteru, które go predestynują na przyszłe stanowisko kapłana. Proszę usilnie o użyczenie mu wszelkiej pomocy i ułatwień w przyjęciu do seminarium.". Po załatwieniu wszystkich potrzebnych formalności i wizy francuskiej Franciszek został przyjęty do Towarzystwa Chrystusowego. 19 października 1953 r. wyjechał pociągiem z Londynu ze stacji Victoria bezpośrednio do Bethune, Pas de Calais.
Po wymianie listów z ks. Mrozowskim został przyjęty już 1 czerwca 1953 r. na kandydata do kapłaństwa. Formalnie do Towarzystwa Chrystusowego wstąpił 20 października 1953 r. w Hesdigneul-lez-Bethune. Po krótkim aspirandacie 25 października rozpoczął kanoniczny nowicjat, zakończony złożeniem 26 października 1954 r. pierwszej profesji zakonnej. Jego magistrem nowicjatu był ks. Józef Grzelczak SChr. Do nowicjatu i ślubów zakonnych został dopuszczony za zgodą Rady Regionalnej Towarzystwa Chrystusowego dla Wychodźców (początki późniejszej prowincji), którą tworzyli księża: Marian Gutowski, Stanisław Malca i Wiktor Mrozowski.
Po ukończeniu nowicjatu wyjechał do Rzymu, aby podjąć w październiku 1954 r. studia filozoficzne, a potem teologiczne na Uniwersytecie Gregorianum. W czasie studiów ponawiał profesję czasową w Hesdigneul-lez-Bethune. Zwykle było to po odbytych rekolekcjach. Profesję dozgonną złożył w Rzymie 26 października 1957 r. wobec abpa Józefa Gawliny, ks. Walerego Przekopa SChr i Franciszka Okroya SChr. Na otrzymane gratulacje od rektora ks. W. Mrozowskiego, napisał: „Dzień ten jest dla mnie narodzinami do nowego życia, którego celem będzie uświęcanie siebie, a potem innych. Jako poddany, ale zarazem żołnierz Chrystusa Króla mogę być dumny z tak wielkiego powołania, którym mnie niegodnego Chrystus zaszczycił.".
W czasie studiów był wprowadzany w posługi i przyjmował święcenia kapłańskie, wszystkie w Rzymie: tonsurę - 2 lutego 1958 r., ostiariat i lektorat - 1 marca 1958 r., egzorcystat i akolitat - 22 marca 1958 r. - wszystkie z rąk abpa Alojzego Tragli. Święcenia kapłańskie subdiakonatu przyjął 3 maja 1959 r. z rąk abpa Józefa da Costy Nuneza, a diakonat 23 maja 1959 r. z rąk abpa Alojzego Tragli. Święcenia kapłańskie prezbiteratu przyjął 25 października 1959 r., w uroczystość Chrystusa Króla, z rąk abpa Hektora Cuniala w kościele św. Marcella w Rzymie. Z okazji przyjęcia święceń kapłańskich otrzymał specjalne życzenia od przełożonego generalnego ks. Ignacego Posadzego, który napisał: „Niech Chrystus Król, w którego uroczystość zostałeś pasowany na jego kapłana-rycerza, błogosławi wszystkim Twoim szczytnym pragnieniom i poczynaniom na drodze Twego posłannictwa. Niech Bóg błogosławi wszystkim duszom, które będą kiedyś Twojej pieczy powierzone.". Prymicyjną Mszę Świętą odprawił w polskim kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Rzymie w obecności abpa J. Gawliny, a manduktorem był ks. Walery Przekop SChr.
Po święceniach kapłańskich jeszcze przez rok pozostał w Rzymie, gdzie kończył ostatnie traktaty teologiczne i pomagał w pracy duszpasterskiej. Następnie powrócił do Francji, gdzie od 12 września 1960 r. został prefektem Instytutu Matki Boskiej Częstochowskiej w Roubaix, prowadzonego przez chrystusowców. Po roku pracy w Instytucie został przeniesiony do Niemiec, gdzie został wikariuszem w placówce polonijnej w Essen. Pracując w Essen, obsługiwał również liczne polskie ośrodki duszpasterskie w Westfalii. W Niemczech Zachodnich pracował do 1963 r.
W 1963 r. powstała konieczność wysłania nowego duszpasterza polonijnego do Australii. Z uwagi na trudności paszportowe w Polsce przełożony generalny ks. I. Posadzy skierował ks. Franciszka Ferugę do duszpasterskiej pracy polonijnej na Antypody. Po szybkim załatwieniu spraw wizowych ks. Franciszek przybył w 1963 r. do Australii i objął opieką duszpasterską rodaków mieszkających w diecezji Maitland-Newcastle. Pracował tam bardzo gorliwie przez 7 lat - do 1970 r. Organizował w całej diecezji obchody Tysiąclecia Chrztu Polski. Prowadził tam nawet chór kościelny, którego był założycielem i pierwszym dyrygentem. Wtedy to zaistniała konieczność objęcia przez chrystusowców placówki duszpasterskiej na Tasmanii i tam został skierowany. Parafianie za pośrednictwem prezesa Związku Polskiego w Newcastle wysłali nawet do przełożonego generalnego w Poznaniu list proszący o pozostawienie im tak gorliwego duszpasterza, jakim był ks. Franciszek. Przełożony podziękował prezesowi za takie uznanie i przywiązanie do duszpasterza, wskazał jednak na konieczność objęcia opieką duszpasterską Polaków na Tasmanii.
Ksiądz Franciszek, zanim objął duszpasterstwo na Tasmanii, był delegatem australijskim na V Kapitułę Generalną, która odbyła się od 16 do 23 lutego 1970 r. w Poznaniu. Przełożonym generalnym został wybrany ks. Wojciech Kania. Wtedy też ks. Franciszek miał po wielu latach okazję odwiedzić rodziców mieszkających w Czeskim Cieszynie. Było to jego ostatnie spotkanie z nimi.
Po zakończeniu duszpasterstwa polskiego na Tasmanii przez księży diecezjalnych przez kilka miesięcy dojeżdżali tam chrystusowcy z Sydney. Pierwszym chrystusowcem, który objął tam w 1970 r. na stałe duszpasterstwo polonijne, był ks. Franciszek Feruga. Obsługiwał całą wyspę, a szczególnie placówki w Hobart, Lounceston i Moonah. W 1973 r. przyjął przybywającego z wizytą kardynała krakowskiego Karola Wojtyłę, który tam udzielił bierzmowania. Na Tasmanii pracował do Bożego Narodzenia 1979 r. 16 grudnia przekazał placówkę ks. Stefanowi Kocząbowi SChr. W liście do przełożonego generalnego napisał: „Upłynęło już 9 lat mojego duszpasterzowania na Tasmanii i trzeba będzie popróbować ośrodka może mniej atrakcyjnego, ale również ważnego ze względu na dobro dusz Braci naszych na wychodźstwie...".
23 grudnia 1979 r. rozpoczął pracę duszpasterską w ośrodku duszpasterskim w Gippsland-Sale, Viktoria. Pracował tam 2 lata - do 1981 r. Następnie został przeniesiony do stolicy - Canberry, gdzie wielu Polaków osiedlało się w przyległym miasteczku Queanbeyan. Pracował tam przez 2 lata - do 1983 r. Kolejną placówką było Auckland na Nowej Zelandii, gdzie pracował do 1984 r.
W 1984 r. ks. Franciszek obchodził srebrny jubileusz kapłański. Główne uroczystości odbyły się w jego pierwszej placówce w Newcastle, a potem w Hobart na Tasmanii. Szczególnie uroczyste były obchody w Hobart, gdyż odbyły się w uroczystość Chrystusa Króla.
Po powrocie z Nowej Zelandii od czerwca 1984 r. osiadł w Sydney, gdzie objął tzw. duszpasterstwo zastępstw. Od 1990 r. został przeniesiony do wielkiej metropolii, jaką jest Melbourne, gdzie zwłaszcza we wschodnich dzielnicach osiedlali się Polacy. Powstały tam ośrodki w Keysborough, Dandenong, Ringwood. Pracował tam do 1997 r. Potem jeszcze duszpastersko pracował tak długo, jak pozwalały jego siły.
Na złoty jubileusz kapłański, który obchodził 25 października 2009 r. w Marayong, przełożony generalny ks. Tomasz Sielicki napisał: „Pięćdziesiąt lat w służbie Chrystusa, w posłudze kapłańskiej Bogu i ludziom skłania nas do wyrażenia naszej wdzięczności, szacunku, gratulacji i życzeń. Za dotychczasową służbę Czcigodnego Księdza Jubilata, realizację misji Towarzystwa Chrystusowego w Kościele w imieniu własnym i naszej Wspólnoty składam serdeczne podziękowanie.".
W 2005 r. osiadł w Domu Brata Alberta w Marayong, placówce prowadzonej przez siostry nazaretanki. Dom ten jest położony w pięknej okolicy w pobliżu polskiego kościoła pw. Matki Boskiej Częstochowskiej, nazywanego urzędowo Polish War Memorial Chapel, gdyż znajduje się tam kaplica-mauzoleum z urnami z ziemią z pól bitewnych i miejsc kaźni Polaków z lat II wojny światowej.
Ksiądz Franciszek Feruga SChr zmarł w niedzielę 29 lipca 2012 r. w Marayong w Domu Brata Alberta. Przeżył 90 lat, w tym 57 lat życia zakonnego i 52 lata życia kapłańskiego.
Uroczystości pogrzebowe i pożegnalne najstarszego chrystusowca w Australii rozpoczęły się w czwartek 2 sierpnia w sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Marayong. Zgromadziły one współbraci zmarłego kapłana i innych księży, siostry zakonne, zwłaszcza nazaretanki i misjonarki Chrystusa Króla, delegacje parafian z placówek, w których pracował ks. Franciszek. O 13.30 odmówiono różaniec za zmarłego kapłana, któremu przewodniczył ks. Krzysztof Chwałek SChr. O godz. 14.00 rozpoczęła się Msza Święta pogrzebowa, której przewodniczył prowincjał ks. Przemysław Karasiuk, a homilię żałobną wygłosił rektor sanktuarium ks. Antoni Dudek SChr. Przed modlitwami końcowymi odśpiewano hymn Towarzystwa Chrystusowego. Następnie ciało zmarłego kapłana zostało przewiezione na cmentarz, gdzie zostało złożone we wspólnej mogile chrystusowców niedaleko sanktuarium w Marayong.
Ksiądz Franciszek Feruga SChr spoczął w kwaterze księży chrystusowców na cmentarzu Pine Grove Lawn Cementery w Marayong, gdzie razem ze współbraćmi oczekuje zmartwychwstania.

ks. Bernard Kołodziej SChr